28 grudnia 2020 roku dość niespodziewanie do domu Ojca Niebieskiego odeszła s. M. Paula – Jadwiga Ryszarda Buczyńska. W Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia służyła Bogu i ludziom przez 65 lat swego życia. Przyszła na świat 2 czerwca 1935 roku w rodzinie rolnika Adolfa i Zofii z domu Lewkowicz w miejscowości Wólka Ratowiecka na Podlasiu. Po dwóch tygodniach została ochrzczona w kościele parafialnym w miejscowości Czarna Wieś Kościelna, diecezja białostocka. W wieku 15 lat przyjęła tam sakrament bierzmowania, którego udzielił jej abp Romuald Jałbrzykowski.
Po ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Białymstoku i pracy w charakterze nauczycielki w Szkole Podstawowej w Bogdankach 13 sierpnia 1955 roku wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia wstąpiła w Krakowie, gdzie odbyła postulat i nowicjat pod kierunkiem s. M. Konsolaty Romańskiej. W kaplicy z łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego 1 lutego 1958 roku złożyła pierwsze śluby zakonne: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, a 15 sierpnia 1963 roku w Walendowie – śluby wieczyste.
W Zgromadzeniu ukończyła Kurs katechetyczny i inne. Poza Krakowem, gdzie spędziła pierwsze lata życia zakonnego, przebywała w wielu domach: Radomiu, Gdańsku, Częstochowie, Walendowie, Derdach, Kaliszu i w Białej. Ostatnie 38 lat przeżyła w Kiekrzu. W pracy apostolskiej służyła jako wychowawczyni w Radomiu, Kiekrzu, Kaliszu, a gdy władze komunistyczne pozbawiły Zgromadzenie prowadzenia charyzmatycznej działalności wychowania dziewcząt i kobiet moralnie zaniedbanych, wówczas została katechetką i w tym charakterze pracowała w Białej koło Płocka, w Gdańsku i Radomiu. W 1982 roku powróciła do Kiekrza. W tym czasie przeżyła 10 ciężkich operacji, 7 lat dializ i przeszczep nerek. Był to czas posługi apostolskiej wypełnionej cierpieniem i modlitwą, troską o ratowanie zagubionych dusz.
Siostry wspominają ją jako wybitnego pedagoga, kochającego dzieci i młodzież, troszczącego się o rozwój młodego pokolenia. Była osobą ogromnego hartu ducha i samozaparcia. Wymagająca dużo przede wszystkim od siebie, ale i od innych. W okresie choroby i wielkiego cierpienia za wyświadczone jej dobro była szczerze wdzięczna mówiąc: „Dziękuję. I różańczyk za siostrę”. Miała też swoje trudne momenty, gdy dolegliwości chorobowe były bardzo dokuczliwe, gdy brakowało sił fizycznych… Już parę razy umawiała się z Panem Jezusem, że ją zabierze. W grudniu tego roku umówiła się na maj. Dobry Bóg miał inne plany. Do domu Ojca Niebieskiego odeszła dość niespodziewanie skończywszy 85 lat. Teraz niech wraz z Maryją, Matką Miłosierdzia i św. Siostrą Faustyną na wieki uwielbia Miłosierdzie Boże!