Gdy kiełkuje trzeba o niego dbać, podlewać pokutą i Eucharystią, pracą nad sobą, skupieniem, wewnętrzną ciszą, pomocą bliźnim i oczywiście ufnością Panu. Bo nie mogę dopuścić do tego, żeby ten kwiat całkowicie wyginął… Gdy ten kwiat dojrzewa, rwie się do Słońca, tęskni za Jego obecnością… A gdy rozkwita, jest to kwiat tak piękny, jakiego nikt nigdy jeszcze nie widział. Jest to najdoskonalszy kwiat Pana – tego mojego osobistego Słońca…
Mówiła mi babcia, że pierwszy raz byłam w Łagiewnikach, gdy miałam 5 lat. Zapamiętałam z tej pielgrzymki pięknego Pana Jezusa i pewną siostrę ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, która dała mi obrazek tego pięknego Pana Jezusa. Później często pielgrzymowałam do tego miejsca z rodzicami i bratem. Przed wejściem do kaplicy klasztornej po lewej stronie jest mur, na którym kiedyś było zdjęcie nowicjuszek (obecnie są teksty Koronki w różnych językach). Ja wtedy zatrzymałam się obok tego zdjęcia i się zamyśliłam. Wtedy podeszła do mnie mama i powiedziała: „Może tu kiedyś zostaniesz?”
Ja odpowiedziałam, że na pewno nie. Pan jednak nie dawał o sobie zapomnieć. Z czasem Jego głos słyszałam znacznie wyraźniej. Jednak nie byłam zbyt dojrzała, żeby to dobrze odczytać. Kierowałam się emocjami. Nie dowierzałam Bogu, że pośle mnie do klasztoru.
Zaczęłam liceum. Pan znowu się odezwał. Ja wtedy powiedziałam TAK…
Pamiętam, jak wtedy poznałam chłopaka… I nie zgodziłam się zostać jego dziewczyną, bo Pan się przypomniał…
Nadszedł czas buntu. Czas, kiedy twardo i zdecydowanie powiedziałam Bogu: NIE, nigdy nie pójdę do klasztoru. Chcę mieć dzieci, męża, dom, pracę. I to był dość długi okres, kiedy miały miejsce ciągłe "kłótnie" z Jezusem. On mówił: tak, a ja mówiłam: nie.
Jednak moje serce nie czuło, że to będzie spełnieniem moich marzeń.
Poddałam się. Powiedziałam: Jezu, wygrałeś. Chcesz mnie mieć w klasztorze, to niech tak będzie. Zdecydowałam się napisać do Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, czy mogę w wakacje przyjechać. Dostałam pozytywną odpowiedź. Przyjechałam… Pokochałam to Zgromadzenie. I to nie była moja ostatnia wizyta u sióstr.
Pod koniec drugiej klasy poznałam kolejnego chłopaka… Jednak i w tym przypadku było tak samo jak poprzednio.
Jezus działa… Poddałam się całkowicie Jego woli. Już wiem, że nikogo nie pokocham tak jak Jego. W tamtym roku poważnie zachorowała moja mama. Ta choroba nauczyła mnie, żeby w życiu nie kierować się jedynie dziecinnymi emocjami. Teraz wiem, że jeżeli podejmę decyzję o wstąpieniu do klasztoru, to będzie ona dojrzała. Teraz przede mną matura… To, co będzie dalej powierzam całkowicie Jezusowi. Moje serce jest radosne, jak tylko pomyślę, że za parę miesięcy być może będę tam, gdzie Bóg mnie woła, że będę mogła dać Boga innym…
Bóg zapłać Siostrom za to ciepło. Kiedy jestem u Was umacniam się w tej decyzji, Bóg daje mi znaki, że jest ona słuszna…
Jezu, oddaję Ci swoje serce, oddaję Ci całą siebie. Prowadź, gdzie tylko zechcesz.
A Siostrom – wielkie Bóg zapłać za wszystko!
Justyna