Błogosławieni miłosierni…
150-lecie Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
Rydzyna, 18 maja 2013
W dniu dzisiejszym – w ramach obchodów Jubileuszu 150-lecia Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia – siostry wraz z wychowankami odwiedzają Rydzynę – rodową siedzibę książąt Sułkowskich, miejsce w którym spędziła swoje dzieciństwo i młodość Teresa Ewa Potocka, założycielka Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
W sensie biblijnym jest to dopiero trzeci wielki jubileusz, gdyż jubileusz – według Starego Testamentu – obchodzi się tylko co pięćdziesiąt lat. W tym nadzwyczajnym czasie siostry – razem z nami – dziękują za błogosławiony czas modlitwy i pracy w naszej Ojczyźnie. Dziękują za rodziny, które zrodziły powołania siostrzane. Ja zaś pragnąłbym wyrazić wdzięczności Archidiecezji Poznańskiej, za pełną oddania służbę sióstr na terenie naszej archidiecezji. Nie zapominamy też o modlitwie za zmarłe siostry, które trudziły się nad ukształtowaniem w człowieku Chrystusa Miłosiernego.
1. MIŁOSIERDZIE BOGA OJCA
W takiej chwili – miast powtarzać dobrze znany jej córkom duchowym życiorys Założycielki – rozważmy temat miłosierdzia Boga Ojca, Syna Bożego i Kościoła, uzupełniając to refleksją na temat przyszłości Zgromadzenia.
Pierwsza sprawa to miłosierdzie Boga Ojca. Łatwo zauważyć, że cała historia zbawienia jest przede wszystkim historią miłosierdzia Bożego. Gdy Adam uległ pokusie i zapragnął żyć bez Boga – mimo iż wszystko co istotne Bogu zawdzięczał – Ten nie ukarał przestępcy wieczną karą, ale usuwając go z raju, obiecał mu ocalenie (por. Rdz 3,15). Dał też ludziom pierwszy dowód swojego miłosierdzia, kiedy – z uwagi na kilku sprawiedliwych – gotów był ocalić bezbożne miasta, Sodomę i Gomorę. Objawiając się Mojżeszowi nazwał sam siebie: „miłosiernym, litościwym, cierpliwym, bogatym w łaskę i wierność, zachowującym swą łaskę na tysiączne pokolenia, przebacza- jącym niegodziwość, niewierność, grzech” (Wj 34,6-7). Jeśli piętnował grzechy ludu ustami proroków i karał różnymi klęskami, to tylko w tym celu, by przywieść go do opamiętania. Nie potępił również Dawida, grzesznika wyznającego swą winę. Z tej racji psalmiści – pragnąc wyśpiewać najwyższą pochwałę Jahwe – intonują hymny do Boga miłości, łagodności, miłosierdzia i wierności (por. Ps 103 [102]; 145 [144]).
Żaden przymiot Stwórcy nie jest tak mocno podkreślany w Biblii jak Boże miłosierdzie. Słusznie też – spośród wielu imion Boga występujących na kartach Pisma świętego – najbliższe Jego naturze brzmi: „Ojciec miłosierdzia” (2Kor 1,3). To imię, przekazywane z pokolenia na pokolenie, stanowi jakby latarnię morską dla ludzkości pragnącej zachować nadzieję. Ono objawia ogromną miłość Boga, który przygarnia do serca grzeszną ludzkość i każdego człowieka. Bóg miłuje Izraela miłością „szczególnego wybrania” (Oz 2,21-25; Iz 54,6-8), dlatego przebacza mu winy, zdrady i niewierności, a jeśli tylko spotka się z prawdziwym nawróceniem, przywraca na powrót swój lud do łaski (por. Jer 31, 20; Ez 39, 25-29).
Nie ma dla człowieka innego źródła nadziei, jak miłosierdzie Boga. „Nic tak nie jest potrzebne człowiekowi, jak miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga” (Jan Paweł II, Łagiewniki, 7 VI 1997).
2. MIŁOSIERDZIE SYNA BOŻEGO
Oblicze miłosiernego Boga w najdoskonalszy sposób odsłonił nam Chrystus. W Nim – w sposób widzialny – Bóg objawił się jako Ojciec „bogaty w miłosierdzie” (Dives in misericordia, 2). „W rzeczywistości, miłosierdzie jest istotą orędzia ewangelicznego, jest imieniem samego Boga, obliczem Boga, jakie objawił w Starym Przymierzu, a w pełni w Jezusie Chrystusie, wcieleniu miłości stwórczej i odkupieńczej” (Benedykt XVI, Nie ma innego źródła nadziei jak miłosierdzie Boga. Rozważanie przed modlitwą Regina Caeli – 30.03.2008).
Dlatego też Chrystus mógł streścić swoje posłannictwo w słowach: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie, abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19).Gdy przybyli do Niego wysłannicy Jana Chrzciciela, On odpowiedział im: „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Łk 7, 22).
O Bożym miłosierdziu Chrystus nauczał w porównaniach i przypowieściach. Czyż nie o tym mówi przypowieść o Dobrym Pasterzu szukającym zbłąkanej owcy, o Ojcu czekającym na powrót syna marnotrawnego, o niewieście cudzołożnej, o Zacheuszu, Samarytance przy studni Jakubowej, o Dobrym Samarytaninie?
Bardziej jeszcze niż nauczaniem, Chrystus uczył miłosierdzia swoją postawą wobec ubogich, cierpiących, uciśnionych i grzeszników: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). Miłosierdzie wyraża solidarność Jezusa z ludzkim losem i pełnię Jego poświecenia.
Najbardziej radykalnym objawieniem miłości miłosiernej Chrystusa stała się Jego ofiara na krzyżu. Krzyż jest najgłębszym pochyleniem się Chrystusa nad człowiekiem, przezwyciężeniem grzechu i śmierci przez miłość. „Ukrzyżowany Jezus jest ikoną bezgranicznego miłosierdzia, jakie Bóg okazuje każdemu człowiekowi” (Jan Paweł II, Środa Popielcowa, 25.02.1998).
3. MIŁOSIERDZIE KOŚCIOŁA
Trzecim tematem jest miłosierdzie Kościoła.
a. Nauczanie i praktyka miłosierdzia rozwinęły się już pośród pierwszych chrześcijan, w związku z poczuciem braterskiej wspólnoty w Chrystusie. Wyrazem tej postawy była wspólnota dóbr. W późniejszych czasach zachęcano w Kościele do prywatnej dobroczynności, ale organizowano też w Kościołach lokalnych oficjalną opiekę nad biednymi, sierotami i wdowami, chorymi i bezdomnymi. Po edykcie mediolańskim, gdy Kościół mógł już prawnie posiadać majątki, dochody z nich przeznaczano w znacznej mierze na potrzeby ubogich. Konkretnymi formami pomocy stały się zakłady i instytucje tworzone przy poszczególnych kościołach i klasztorach dla podróżnych, chorych, trędowatych, starców, sierot i innych. W początkach średniowiecza opieką nad biednymi i chorymi zajęły się również niektóre zakony, powstałe w czasie wypraw krzyżowych oraz bractwa i stowarzyszenia chrześcijańskie. Warto też wspomnieć o tzw. bankach pobożnych, przeciwdziałających lichwiarstwu oraz specjalnych formach służby bliźniemu, jak np. wykup niewolników.
W czasach nowożytnych powstały nowe zakony od opieki nad chorymi (kamilianie, bonifratrzy), rozwinęły się wielkie instytucje dobroczynne jak np. lazaryści czy szarytki. „Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał – powie św. Jan – a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać” (J 21,25). Podobnie można powiedzieć o ogromie dzieł miłosierdzia świadczonego przez Kościół.
Jest sprawą oczywistą, że do funkcjonowania każdej zdrowej społeczności niezbędni są ludzie miłosierni. Miłość miłosierna będzie zawsze konieczna, nawet w najsprawiedliwszej społeczności. Nie ma takiego sprawiedliwego porządku państwowego, który mógłby sprawić, że posługa miłości stałaby się zbędna. Zawsze będzie istniało cierpienie, które potrzebuje pocieszenia i pomocy. Zawsze będzie samotność. Zawsze będą sytuacje materialnej potrzeby, w których konieczna jest pomoc w duchu konkretnej miłości bliźniego. Państwo, które chce zapewnić wszystko, które wszystko przyjmuje na siebie, w końcu staje się instancją biurokratyczną, nie mogącą zapewnić najistotniejszych rzeczy, których człowiek cierpiący, każdy człowiek potrzebuje: pełnego miłości osobistego oddania (por. Deus Caritas est, 26).
Błędne opinie, według których sprawiedliwe struktury czyniłyby zbytecznymi dzieła miłosierdzia, w rzeczywistości kryją w sobie materialistyczną koncepcję człowieka; tj. założenie, według którego człowiek miałby żyć „samym chlebem” – przekonanie, które w sumie upokarza człowieka i nie uznaje właśnie tego, co jest specyficznie ludzkie.
b. W te dzieje miłosierdzia Kościoła wpisują się również siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Ich początki znajdują się we Francji. To właśnie tam Teresa Rondeau z Laval (1793-1866) podjęła pracę z kobietami, które potrzebowały głębokiej odnowy moralnej i chciały odmienić swoje życie. Aby się do tego przygotować wyjechała w 1818 roku do Bordeaux, aby przyjrzeć się dziełu Matki Teresy de Lamourous, która prowadziła tam dom dla pokutnic, zwany „Miłosierdzie”. Po dwumiesięcznym pobycie, Teresa Rondeau powróciła do Laval, gdzie została fundatorką nowego dzieła, z czasem nazwanego Zgromadzeniem Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
Jej pomysł podjęła później w Polsce Matka Teresa Ewa Potocka (1814-1881), która po śmierci matki wychowywała się właśnie tutaj w Rydzynie. Po śmierci męża, wraz z dwiema towarzyszkami pojechała do Laval, by pod kierunkiem Matki Teresy Rondeau zapoznać się z metodami pracy nad poprawą dziewcząt i kobiet moralnie upadłych. Stamtąd przywiozła do Polski doświadczenie i regułę, która miała służyć zachowaniu tego samego stylu życia sióstr i pracy apostolskiej w Polsce.
Następnie przyjęła zaproszenie abpa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego i objęła „Dom schronienia” w Warszawie przy ul. Żytniej, który został poświęcony 1 listopada 1862 roku. Tę właśnie datę przyjmuje się jako początek Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Polsce.
Duchowość Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia streszcza się w jednym słowie: miłosierdzie. Każda siostra tego zgromadzenia usilnie stara się, by miłosierdzie przeniknęło jej myśli, słowa i działanie (Konstytucje Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, 1985, art. 7). Miłosierdzie winno charakteryzować styl życia całego Instytutu i każdej siostry z osobna, która ma się „przemienić się w miłosierdzie”.
Tę duchowość reprezentowała też św. Faustyna Kowalska (1905-1938), przez którą Jezus przypomniał światu biblijną prawdę o miłości miłosiernej Boga do każdego człowieka i wezwał do głoszenia jej światu z nową mocą, przekazując jej nowe formy kultu Miłosierdzia Bożego. Dzięki temu, Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, pełniąc jej charyzmatyczną misję, uznało Siostrę Faustynę za swą duchową współzałożycielkę.
W takim duchu siostry obejmują apostolską opiekę nad dziewczętami i kobietami potrzebującymi dogłębnej odnowy moralnej, nad samotnymi matkami, nad dziećmi i młodzieżą, nad osobami chorymi i niepełnosprawnymi, a także nad osobami pragnącymi pogłębić swoje życie duchowe.
4. PRZYSZŁOŚĆ ZGROMADZENIA
a. Myśląc o przyszłości sióstr Matki Bożej Miłosierdzia nie wolno najpierw zapominać o właściwej równowadze między akcją a kontemplacją, między modlitwą i dziełami charytatywnymi, między zaangażowaniem w doczesność a eschatologią, nie wolno popadać w skrajności. Czasami może się wydawać, że jedynym celem usprawiedliwiającym istnienie życia konsekrowanego jest akcja, działalność doczesna. Niekiedy tak się zdaje samym osobom konsekrowanym.
Siostry nie mogą zapomnieć o tym, że źródłem świętości życia konsekrowanego nie jest aktywność doczesna, ale Miłosierna Miłość Boga. To ona jest energią duchową tych, którzy odpowiadając na nią, czynią ze swego życia dar dla Boga i bliźnich. „Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa” (Deus Caritas est, 18). „Najważniejszym przejawem misji nie są bowiem zewnętrzne dzieła, ale przede wszystkim uobecnianie w świecie samego Chrystusa przez osobiste świadectwo. Oto jest wyzwanie i pierwszoplanowe zadanie życia konsekrowanego! Im bardziej upodobniamy się do Chrystusa, tym bardziej czynimy Go obecnym i działającym w świecie dla zbawienia ludzi” (Vita consecrata, 72).
b. Myśląc o przyszłości Zgromadzenia warto też zwrócić uwagę na to, co Ojciec Benedict Groeschel – należący do reformatorskiego ruchu odnowy kapucynów – pisze na temat życia i śmierci życia konsekrowanego w Stanach Zjednoczonych (First Things. Edycja polska 5/2007/90-93).
Gdziekolwiek istniał Kościół katolicki – pisze on – tam wszędzie byli obecni przedstawiciele życia konsekrowanego. Mężczyźni i kobiety prowadzące prosty i skromny żywot pełen wspólnej modlitwy i pracy oraz świadectwa o królestwie Bożym, którzy porzucali swoje rodziny, ojczyznę, wszystko, co posiadali, by iść za Jezusem.
W przeddzień Soboru Watykańskiego II armia tych ludzi liczyła w Stanach co najmniej 300 tys. osób; sióstr, zakonników i braci zakonnych. Osoby konsekrowane można było spotkać na każdym kroku; w szkole, szpitalu, w kościele. Większość z tych zgromadzeń zakonnych znajduje się dziś w stanie upadku. Średnia wieku oscyluje w granicach późnej siedemdziesiątki, a nowych powołań nie widać. Życie konsekrowane poszło w niewłaściwym kierunku i padło ofiarą tej samej rewolucji kulturalnej, która od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku zrujnowała rodzinę oraz szkolnictwo wyższe.
Pojawia się więc pytanie: co robić, by odrodziło się życie zakonne? Odpowiedź brzmi: trzeba przywrócić życiu konsekrowanemu jego autentyczny rys, którym jest tzw. „graniczność” (liminalność). Od samego początku życie konsekrowane cechowało się granicznością, odróżniającą je od zastanego porządku każdej innej, nawet bardzo religijnej społeczności. Od samego początku było życiem poza normami przyjętymi w danej społeczności. Gdzie życie rodzinne stanowiło normę, „granicznością” była czystość, ubóstwo i posłuszeństwo przełożonemu. Osoby graniczne różniły się od innych, nawet najbardziej prawych i cnotliwych członków społeczności. Każdy człowiek obeznany z upadkiem życia konsekrowanego wie, że – za małymi wyjątkami – obecnie owa „graniczność” została w USA prawie całkowicie utracona.
Inny specjalista watykański od spraw zakonnych powiedział: jeśli zgromadzenie przed upływem 200 lat nie zreformuje się radykalnie i nie przywróci owej „graniczności” – marnie zginie.
ZAKOŃCZENIE
Na zakończenie chciałbym raz jeszcze podziękować Czcigodnym Siostrom za ich modlitwę i pracę oraz dodać im odwagi w wypełnianiu przepięknego powołania. Święta księga Tamilów uczy: „Ciało ludzie, z którego wyjęte są kości jest podobne do zmiętej szmaty. Podobnie duch, który nie miał oparcia w miłości, jest jak pień, co utracił koronę. Cóż są warte uroda i piękna budowa ciała, skoro serce jest zimne. Ci są ludźmi, którzy potrafią innych miłować, reszta – to tylko okryte skórą szkielety” (por. Tiruwalluwar, Tirukkural. Święta księga południowych Indii. Ossolineum 1997).