Uroczystość kanonizacji opisała Siostra Faustyna w swym „Dzienniczku” na wiele lat przed tym wydarzeniem. 23 marca 1937 roku miała wizję, w której zobaczyła, że ta uroczystość odbywa się równocześnie w Rzymie i w Krakowie, choć nie znała wynalazku telewizji ani łączności przez tele-most. Dzięki wynalazkom technicznym i cywilizacyjnym uczestnicy uroczystości kanonizacyjnej 30 kwietnia 2000 roku, bez względu na to czy byli w Rzymie czy w Krakowie, mogli przeżywać ją wspólnie. Spełniła się więc jej prorocza wizja dotycząca uroczystości kanonizacyjnej w Rzymie i Krakowie, a także proroctwo dotyczące ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego dla całego Kościoła. Tak tę uroczystość opisała sama Siostra Faustyna.
Nagle zalała mnie obecność Boża i ujrzałam się naraz w Rzymie w kaplicy Ojca Świętego, i równocześnie byłam w kaplicy aszej, a uroczystość Ojca Świętego i całego Kościoła była ściśle złączona z naszą kaplicą i w szczególny sposób z naszym Zgromadzeniem; i równocześnie wzięłam udział w uroczystości w Rzymie i u nas. Ponieważ uroczystość ta była tak ściśle złączona z Rzymem, że chociaż piszę, nie mogę rozróżnić, ale tak jak jest, czyli jak widziałam. Widziałam w kaplicy naszej Pana Jezusa wystawionego w monstrancji na wielkim ołtarzu. Kaplica była uroczyście ubrana, a w dniu tym wolno było wejść do niej wszystkim ludziom, ktokolwiek chciał. Tłumy były tak wielkie, że ani okiem przejrzeć nie mogłam. Wszyscy z wielką radością brali udział w tej uroczystości, a wielu z nich otrzymało to, co pragnęło. Ta sama uroczystość była w Rzymie w pięknej świątyni i Ojciec Święty z całym duchowieństwem obchodził tę uroczystość; i nagle ujrzałam św. Piotra, który stanął pomiędzy ołtarzem i Ojcem Świętym. Co mówił św. Piotr – nie mogłam słyszeć, lecz poznałam, że Ojciec Święty rozumiał mowę jego… (…)
Wtem nagle ujrzałam, jak z Hostii świętej wyszły te dwa promienie, jako są namalowane na tym obrazie, i rozeszły się na świat cały. Było to w jednym momencie, a jakoby cały dzień to trwało, i kaplica nasza była cały dzień przeludniona, a cały ten dzień był przepełniony radością.
I nagle ujrzałam Pana Jezusa żywego na ołtarzu naszym w postaci, jako jest namalowany na obrazie tym. Jednak czułam, że siostry i cały lud nie widzieli Pana Jezusa tak jako ja Go widzę. Jezus spojrzał się z tak wielką łaskawością i radością na Ojca Świętego i pewnych kapłanów, i całe duchowieństwo, i lud, i Zgromadzenie nasze.
Wtem nagle zostałam porwana w bliskość Jezusa i stanęłam na ołtarzu obok Pana Jezusa, a duch mój został napełniony tak wielkim szczęściem, którego ani pojąć, ani napisać nie jestem w stanie. Głębia pokoju i odpocznienia zalewała duszę moją. – Jezus pochylił się ku mnie i rzekł łaskawie: Czego pragniesz, córko Moja? – I odpowiedziałam: Pragnę chwały i czci dla miłosierdzia Twojego. – Cześć już odbieram przez założenie i obchodzenie święta tego; czego jeszcze pragniesz? – I spojrzałam na te wielkie rzesze, które oddawały cześć miłosierdziu Bożemu, i rzekłam do Pana: Jezu, błogosław tym wszystkim, którzy są zgromadzeni dla oddania Ci czci, nieskończonemu miłosierdziu Twemu. Jezus zakreślił ręką znak krzyża świętego; błogosławieństwo to odbiło się na duszach blaskiem światła. Duch mój zatonął w Jego miłości, czuję, jakobym się rozpłynęła w Bogu i znikła w Nim. Kiedy przyszłam do siebie, głęboki spokój zalewał duszę moją, i udzieliło się umysłowi mojemu dziwne zrozumienie wielu rzeczy, które przedtem były mi niezrozumiałe (Dz. 1044-1048).
DAR BOŻY DLA NASZYCH CZASÓW
Homilia Ojca Świętego Jana Pawła II
wygłoszona w czasie Mszy świętej kanonizacyjnej
w Rzymie, 30 kwietnia 2000
1. „Confitemini Domino quoniam bonus, quoniam in saeculum misericordia Pius” – „Dziękujcie Panu, bo jest dobry, bo łaska Jego trwa na wieki” (Ps 118 [117], 1). Tak śpiewa Kościół w oktawę Wielkanocy, powtarzając niejako te słowa Psalmu za samym Chrystusem: za Chrystusem zmartwychwstałym, który przynosi do wieczernika wspaniałe orędzie Bożego Miłosierdzia i powierza apostołom posługę jego szafarzy: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. (…) Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20, 21–23).
Przed wypowiedzeniem tych słów Jezus pokazuje ręce i bok. Pokazuje rany zadane Mu podczas męki, zwłaszcza zranione serce – źródło, z którego wypływa obfity strumień miłosierdzia, rozlewający się na ludzkość. Siostra Faustyna Kowalska – błogosławiona, którą od dziś będziemy nazywać świętą – ujrzy dwie smugi światła promieniujące z tego serca na świat. Te dwa promienie – wyjaśnił jej pewnego dnia sam Jezus – oznaczają krew i wodę („Dzienniczek”, 299).
2. Krew i woda! Na myśl przychodzi tu natychmiast świadectwo ewangelisty Jana: kiedy na Kalwarii jeden z żołnierzy przebił włócznią bok Chrystusa, Jan widział, że wypłynęła z niego „krew i woda” (por. J 19, 34). Krew przywodzi na myśl ofiarę krzyża i dar eucharystyczny, natomiast woda jest w symbolice Janowej znakiem nie tylko chrztu, ale także daru Ducha Świętego (por. J 3, 5; 4, 14; 7, 37–39).
Poprzez serce Chrystusa ukrzyżowanego Boże miłosierdzie dociera do ludzi: Powiedz, córko Moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym – zażąda Jezus od Siostry Faustyny („Dzienniczek”, 1074). To miłosierdzie Chrystus rozlewa na całą ludzkość poprzez zesłanie Ducha, który w Trójcy Świętej jest Osobą–Miłością. A czyż miłosierdzie nie jest „drugim imieniem” miłości (por. „Dives in misericordia”, 7), ujmującym jej aspekt najgłębszy i najbardziej wzruszający: jej gotowość do zaspokojenia wszelkich potrzeb, a zwłaszcza jej bezgraniczną zdolność przebaczania?
Doznaję dziś naprawdę wielkiej radości, ukazując całemu Kościołowi – jako dar Boży dla naszych czasów – życie i świadectwo Siostry Faustyny Kowalskiej. Zrządzeniem Bożej Opatrzności życie tej pokornej córy polskiej ziemi było całkowicie związane z historią XX wieku, który niedawno dobiegł końca. Chrystus powierzył jej bowiem swoje orędzie Miłosierdzia w latach między pierwszą a drugą wojną światową. Kto pamięta, kto był świadkiem i uczestnikiem wydarzeń tamtych lat i straszliwych cierpień, jakie przyniosły one milionom ludzi, wie dobrze, jak bardzo potrzebne było orędzie Miłosierdzia.
Jezus powiedział do Siostry Faustyny: Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia Mojego („Dzienniczek”, 300). Za sprawą polskiej zakonnicy to orędzie związało się na zawsze z XX wiekiem, który zamyka drugie tysiąclecie i jest pomostem do trzeciego. Nie jest to orędzie nowe, ale można je uznać za dar szczególnego oświecenia, które pozwala nam głębiej przeżywać Ewangelię Paschy, aby nieść ją niczym promień światła ludziom naszych czasów.
3. Co przyniosą nam nadchodzące lata? Jaka będzie przyszłość człowieka na ziemi? Nie jest nam dane to wiedzieć. Jest jednak pewne, że obok kolejnych sukcesów nie zabraknie niestety także doświadczeń bolesnych. Ale światło Bożego miłosierdzia, które Bóg zechciał niejako powierzyć światu na nowo poprzez charyzmat Siostry Faustyny, będzie rozjaśniało ludzkie drogi w trzecim tysiącleciu.
Konieczne jest jednak, aby ludzkość, podobnie jak niegdyś Apostołowie, przyjęła dziś w wieczerniku dziejów Chrystusa zmartwychwstałego, który pokazuje rany po ukrzyżowaniu i powtarza: Pokój wam! Trzeba, aby ludzkość pozwoliła się ogarnąć i przeniknąć Duchowi Świętemu, którego daje jej zmartwychwstały Chrystus. To Duch leczy rany serca, obala mury odgradzające nas od Boga i od siebie nawzajem, pozwala znów cieszyć się miłością Ojca i zarazem braterską jednością.
4. Ważne jest zatem, abyśmy przyjęli w całości orędzie, zawarte w słowie Bożym na dzisiejszą II Niedzielę Wielkanocną, która od tej pory nazywać się będzie w całym Kościele „Niedzielą Miłosierdzia Bożego”. W kolejnych czytaniach liturgia zdaje się wytyczać szlak miłosierdzia, które odbudowuje więź każdego człowieka z Bogiem, a zarazem buduje także między ludźmi nowe relacje braterskiej solidarności. Chrystus nauczył nas, że człowiek nie tylko doświadcza i dostępuje miłosierdzia Boga samego, ale także jest powołany do tego, ażeby sam ‘czynił’ miłosierdzie drugim: ‘Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią’ (Mt 5, 7) („Dives in misericordia”, 14). Jezus wskazał nam też wielorakie drogi miłosierdzia, które nie tylko przebacza grzechy, ale wychodzi też naprzeciw wszystkim ludzkim potrzebom. Jezus pochylał się nad wszelką ludzką nędzą, materialną i duchową.
Chrystusowe orędzie Miłosierdzia nieustannie dociera do nas w geście Jego rąk wyciągniętych ku cierpiącemu człowiekowi. Takiego właśnie widziała Go i takiego ogłosiła ludziom wszystkich kontynentów Siostra Faustyna, która pozostając w ukryciu swojego klasztoru w Łagiewnikach, w Krakowie, uczyniła ze swego życia hymn na cześć Miłosierdzia: Misericordias Domini in aeternum cantabo (Ps 89 [88], 2).
5. Kanonizacja Siostry Faustyny ma szczególną wymowę. Poprzez tę kanonizację pragnę dziś przekazać orędzie Miłosierdzia nowemu tysiącleciu. Przekazuję je wszystkim ludziom, aby uczyli się coraz pełniej poznawać prawdziwe oblicze Boga i prawdziwe oblicze człowieka.
Miłość Boga i miłość człowieka są bowiem nierozłączne, jak przypomina Pierwszy List św. Jana: Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania (5, 2). W takich słowach Apostoł wyraża prawdę o miłości, wskazując, że jej miarą i kryterium jest wypełnianie przykazań.
Nie jest łatwo miłować miłością głęboką, która polega na autentycznym składaniu daru z siebie. Tej miłości można nauczyć się jedynie wnikając w tajemnicę miłości Boga. Wpatrując się w Niego, jednocząc się z Jego ojcowskim Sercem, stajemy się zdolni patrzeć na braci nowymi oczyma, w postawie bezinteresowności i solidarności, hojności i przebaczenia. Tym wszystkim jest właśnie miłosierdzie!
W miarę tego, jak ludzkość będzie wnikać w tajemnicę tego miłosiernego spojrzenia, ideał, o jakim słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, będzie jawił się jako możliwy do spełnienia: Jeden duch i jedno serce ożywiało wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne (Dz 4, 32). Tak oto miłosierdzie nadawało formę ludzkim odniesieniom, życiu wspólnoty, wyznaczało zasady podziału dóbr. Z niego wypływały „uczynki miłosierdzia” co do ciała i co do ducha. Tak oto miłosierdzie przybrało konkretny kształt stawania się „bliźnim” dla najbardziej potrzebujących braci.
6. Siostra Faustyna Kowalska napisała w swoim „Dzienniczku”: Odczuwam tak straszny ból, kiedy patrzę na cierpienia bliźnich; odbijają się w sercu moim wszystkie cierpienia bliźnich, ich udręczenia noszę w sercu swoim, tak, że mnie to nawet fizycznie wyniszcza. Pragnęłabym, aby wszystkie bóle na mnie spadały, by ulżyć bliźnim („Dzienniczek”, 1039). Oto do jakiego stopnia współodczuwania prowadzi miłość, kiedy mierzona jest miarą miłości Boga!
Ta miłość powinna inspirować współczesnego człowieka, współczesną ludzkość, aby mogła stawić czoło kryzysowi sensu życia, podjąć wyzwania związane z różnorakimi potrzebami, a przede wszystkim, by mogła wypełnić obowiązek obrony godności każdej ludzkiej osoby. W ten sposób orędzie o miłosierdziu Bożym stanie się pośrednio również orędziem o niepowtarzalnej godności, wartości każdego człowieka. W oczach Bożych każda osoba jest cenna, za każdego Chrystus oddał swoje życie, każdemu Ojciec daje swego Ducha i czyni go bliskim sobie.
7. To krzepiące orędzie jest skierowane przede wszystkim do człowieka, który udręczony jakimś szczególnie bolesnym doświadczeniem albo przygnieciony ciężarem popełnionych grzechów utracił wszelką nadzieję w życiu i skłonny jest ulec pokusie rozpaczy. Takiemu człowiekowi ukazuje się łagodne oblicze Chrystusa, a promienie wychodzące z Jego Serca padają na niego, oświecają go i rozpalają, wskazują drogę i napełniają nadzieją. Jakże wielu sercom przyniosło otuchę wezwanie „Jezu, ufam Tobie”, które podpowiedziała nam Opatrzność za pośrednictwem Siostry Faustyny! Ten prosty akt zawierzenia Jezusowi przebija najgęstsze chmury i sprawia, że promień światła przenika do życia każdego człowieka. „Jezu, ufam Tobie”.
8. Misericordias Domini in aeternum cantabo (Ps 89 [88], 2). Do głosu Najświętszej Maryi Panny, „Matki Miłosierdzia”, do głosu nowej Świętej, która w niebiańskim Jeruzalem śpiewa hymn na cześć miłosierdzia wraz z wszystkimi przyjaciółmi Boga, dołączmy nasz głos także my, Kościół pielgrzymujący.
Ty zaś, Faustyno, darze Boga dla naszej epoki, darze polskiej ziemi dla całego Kościoła, wyjednaj nam, abyśmy mogli pojąć głębię Bożego Miłosierdzia, pomóż nam, abyśmy osobiście go doświadczyli i świadczyli o nim braciom. Twoje orędzie światłości i nadziei niech się rozprzestrzenia na całym świecie, niech przynagla grzeszników do nawrócenia, niech uśmierza spory i nienawiści, niech uzdalnia ludzi i narody do czynnego okazywania braterstwa. My dzisiaj, wpatrując się razem z tobą w oblicze zmartwychwstałego Chrystusa, powtarzamy twoją modlitwę ufnego zawierzenia i mówimy z niezłomną nadzieją: „Jezu, ufam Tobie”.
„L’Osservatore Romano”, 6(2000), s. 25–26.
© Copyright – Editrice Vaticana
Ron, ktoś się wstawił za tobą
Świadectwo ks. Ronalda Pytla
16 listopada 1999 roku lekarze zaproszeni przez Kongregację ds. Świętych przegłosowali, że natychmiastowe uzdrowienie mojej bardzo uszkodzonej lewej komory serca nie jest medycznie wytłumaczalne. 9 grudnia watykańska komisja teologów potwierdziła, że jest to cud przypisywany wstawiennictwu bł. Siostry Faustyny Kowalskiej. Potem odbyła się komisja kardynałów, a 20 grudnia promulgacja dekretu o cudzie w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II.
Nazywam się Ronald Pytel, z pochodzenia jestem Polakiem, moi dziadkowie urodzili się w Polsce. Jestem proboszczem w kościele Matki Bożej Różańcowej w Baltimore w stanie Maryland (USA). Nasza parafia jest diecezjalnym sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Z nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego zetknąłem się w dzieciństwie, już jako młody chłopak w szkole podstawowej widywałem wizerunek Chrystusa z podpisem: Jezu, ufam Tobie. 26 lat temu przyjąłem święcenia kapłańskie i z czasem włączyłem się w dzieło kultu Miłosierdzia Bożego. Od roku beatyfikacji Siostry Faustyny w naszym kościele w każdą drugą niedzielę miesiąca odprawiane są uroczyste nabożeństwa ku czci Miłosierdzia Bożego w języku angielskim, a w każdą trzecią niedzielę miesiąca – w języku polskim. Oprócz tego w każdy czwartek odmawiana jest nieustanna nowenna do Miłosierdzia Bożego. Nasza parafia propaguje kult Miłosierdzia Bożego przez rekolekcje, wykłady i pielgrzymki. Stąd też, gdy zachorowałem, prośby moje i parafian były kierowane do Miłosierdzia Bożego przez przyczynę bł. Siostry Faustyny.
Zachorowałem w 1995 roku. Całą zimę i wiosnę źle się czułem. Symptomy choroby wskazywały na przeziębienie i alergię, potem zapalenie oskrzeli. Nie mogłem złapać oddechu po wejściu na pierwsze piętro i ciągle kaszlałem. Zamówiłem wizytę u lekarza, który potwierdził diagnozę: alergiczne zapalenie oskrzeli. W czasie tej samej wizyty lekarz stwierdził, że szmery w sercu, które miałem od dzieciństwa, były silniejsze i wysłał mnie, aby przeprowadzić test Dopplera, echokardiogram. Test wykazał, że moja zastawka aorty była zwężona z powodu depozytu wapniowego i tylko 20 % krwi przepływało przez nią. Żyłem więc z niewydolnością serca.
8 czerwca 1995 roku miałem wyznaczoną pilną wizytę u doktora Nicholas Fortuin, znanego kardiologa praktykującego w sławnym szpitalu Johns Hopkins w Baltimore. Po przestudiowaniu mojego echokardiogramu, potwierdził on diagnozę zwężenia zastawki aorty. Przepisał mi lekarstwa i wysłał do domu z nakazem leżenia w łóżku aż do terminu operacji w Johns Hopkins Hospital, 14 czerwca 1995. W drodze do szpitala mój najlepszy przyjaciel ks. Larry Gesy powiedział: Nie przejmuj się Ron, to wszystko ma jakiś związek z miłosierdziem Bożym. Chociaż nie byłem zadowolony z myśli o nadchodzącej operacji, to jednak w moim sercu panował spokój. Czytałem „Dzienniczek” Siostry Faustyny, codziennie modliłem się słowami Koronki do Miłosierdzia Bożego.
Po zabiegu operacyjnym dr Peter Green – chirurg – spotkał się z ks. Larry Gesy i powiedział mu, że moje serce zostało uszkodzone z powodu zwężonej zastawki, która nie pozwalała swobodnie przepływać krwi. Gdyby operacja nie została wykonana, mojemu życiu groziła śmierć. Po kolejnym badaniu dr N. Fortuin powiedział mu, że nie może przewidzieć, jak będzie wyglądało moje życie, pewne jest to, że nie będę funkcjonował normalnie. Z poważną troską stwierdził, że nikt mi nie da gwarancji na życie, a szanse na dłuższe życie są poważnie zagrożone. Cała jego diagnoza nie była optymistyczna. Lewa komora serca była bardzo zniszczona. Z tą diagnozą stopniowo zapoznawał mnie mój Przyjaciel.
5 października 1995 roku celebrowaliśmy całodniowe nabożeństwo przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, w czasie którego odmawialiśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, różaniec i inne modlitwy. Dzień zakończył się Mszą Świętą. Wszystko to przygotowywało nas na przyjazd Ojca Świętego do Baltimore 8 października 1995. W czasie Mszy świętej byłem głównym celebransem. Podczas homilii mówiłem o ufności Bogu oraz jak Bóg dotykał mnie swoim miłosierdziem. Tego wieczoru grupa osób modliła się o moje uzdrowienie. Wzywano wstawiennictwa bł. Siostry Faustyny, a ja oddałem cześć jej relikwiom. Podczas modlitwy spoczywałem w Duchu Świętym. Leżałem na podłodze około 15 minut. Byłem zupełnie przytomny, ale nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak osoba sparaliżowana, kiedy moi parafianie modlili się nade mną i wokół mnie.
Późnym wieczorem zdałem sobie sprawę z tego, że zapomniałem wziąć moje lekarstwo. Wziąłem je około północy i przygotowywałem się do pójścia na spoczynek. Wtedy przy głębszym oddechu zacząłem odczuwać ból w okolicy serca. Do tego czasu nie miałem takich bólów serca, tylko ból rany ciętej po operacji. Było to dla mnie coś nowego, czego nie znałem. Pomyślałem, że pewnie byłem zbyt aktywny w ciągu dnia. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że ból wzmagał się po przyjęciu leku na serce. Następnego dnia nie wziąłem leku i bólu nie było.
Zadzwoniłem do dra Fortuin, aby mu powiedzieć o problemie. Czułem, że lek na serce powodował ból. Doktor Fortuin powiedział mi, że to jest najlepszy lek na moją chorobę serca i że przecież mój organizm tolerował ten lek przez dwa miesiące bez skutków ubocznych. Powiedział mi, że jeżeli mój organizm reaguje w taki sposób, to żebym przyjmował połowę dawki leku jednego dnia i całą dawkę drugiego dnia na przemian i zadzwonił do niego za tydzień. Czułem się lepiej, gdy przyjmowałem połowę dawki leku. Ból był mniej intensywny i szybciej mijał. Zadzwoniłem do dra Fortuin i poinformowałem o wyniku mojej obserwacji. Powiedział mi, abym kontynuował lek z połową dawki do wizyty u niego za 9 dni.
9 listopada byłem u dra Fortuin. Po wstępnym badaniu został wykonany Dopplera echokardiogram. Lekarz przeglądnął wyniki testu i zawołał mnie do swego gabinetu. Przyglądał się mi w ciszy, która wydawała się nieskończonością i wreszcie przemówił: – Ron, ktoś się wstawiał za tobą. Zapytałem: – Co to znaczy? On odpowiedział: – Twoje serce jest zdrowe. Zapytałem zdziwiony: – Co? A on powtórzył: – Twoje serce jest zdrowe. – Doktor Green sugerował, by powtórzyć echokardiogram i zobaczyć, czy lewa komora serca wzmocniła się. Doktor Fortuin powiedział: – Nie, nie… my mówimy o zupełnie normalnym sercu. Moje przypuszczenia nie były zbyt optymistyczne odnośnie twego stanu zdrowia. Nie mogę wytłumaczyć, co się stało. Dalej kontynuował: Ty nie masz żadnych ograniczeń i nie musisz brać żadnych leków. Zobaczymy się powtórnie za rok na powtórnej kontroli. Zapytałem zdziwiony: – Za rok? On odpowiedział: – Tak, za rok. Twoje serce jest zupełnie zdrowe. Po opuszczeniu lekarskiego gabinetu zadzwoniłem do ks. Larry Gesy i powiedziałem mu o tym, co usłyszałem od dra Fortuin. On odpowiedział: – Mamy cud, o który się modliliśmy.
W listopadzie 1996 roku została zwołana oficjalna komisja w archidiecezji Baltimore, aby rozpatrzyć zaprzysiężone opinie lekarzy i zeznania świadków mówiących o zmianach w moim stanie zdrowia. Po ukończeniu procesu w diecezji przyjechał o. Serafin Michalenko, wicepostulator sprawy Siostry Faustyny w USA, odebrał od Baltimore Tribunal zapieczętowane dokumenty, które w grudniu 1996 roku zawieźliśmy do Rzymu. Dokumenty zawierały ponad 800 stron medycznych rejestrów i około 500 stron zaprzysiężonych materiałów.
Wiem, że bł. Siostra Faustyna wstawiła się za mną u Jezusa i że Jego miłość dotknęła mnie i uzdrowiła. To jest takie proste.
——————————————-
W: „Orędzie Miłosierdzia”, 34 (2000), s. 6-7.