Aktualności

Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, siedział przy drodze niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza. Słysząc, że Jezus z Nazaretu przechodzi, zaczął głośno krzyczeć: „Synu Dawida, Jezusie, ulituj się nade mną!”. Wielu nakazywało mu, aby umilkł, lecz on jeszcze głośniej krzyczał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Wtedy Jezus zatrzymał się i rzekł: „Zawołajcie go!”. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Odwagi, wstań, woła cię!”. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na i szedł do Jezusa. A Jezus zwrócił się do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Niewidomy odpowiedział Mu: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Odrzekł Jezus: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Zaraz przejrzał i szedł drogą za Nim (Mk 10, 46b-52). 

Z „Dzienniczka” św. Faustyny

O mój Jezu, na dziękczynienie za wiele łask ofiaruję Ci duszę i ciało, rozum i wolę, i wszystkie uczucia serca swego. Przez śluby oddałam Ci się cała, już nic nie mam, co bym Ci ofiarować mogła. – Jezus mi powiedział: Córko Moja, nie ofiarowałaś Mi tego, co jest istotnie twoim. Zagłębiłam się w sobie i poznałam, że kocham Boga wszystkimi władzami swej duszy; a nie mogąc poznać co jest, co nie oddałam Panu. – Zapytałam: Jezu, powiedz mi o tym, a oddam Ci natychmiast z hojnością serca. – Jezus rzekł mi z łaskawością: Córko, oddaj Mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością. W tej chwili promień światła oświecił mą duszę i poznałam całą otchłań swej nędzy; w tym samym momencie przytuliłam się do Najświętszego Serca Jezusa z tak wielką ufnością, że choćbym miała na sumieniu grzechy wszystkich potępionych, nie zwątpiłabym o Bożym miłosierdziu – ale z sercem na proch skruszonym rzuciłabym się w przepaść miłosierdzia Twego. Wierzę, o Jezu, że nie odrzuciłbyś mnie od siebie, ale rozgrzeszył ręką zastępcy swego (Dz. 1318).

W ramach projektu Samarytanka w dniach 25-27 października br. w  dziecezjalnym domu rekolekcyjnym Fides et ratio w Szczucińsku odbędą się rekolekcje dla kobiet pod hasłem: «Mój miły jest mój, a ja jestem jego» (Pnp 2:16). Tym razem uczestnikom rekolekcji będzie towarzyszyła postać Marii Magdaleny – kobiety o wielkim sercu,  wypełnionym Bożą miłością.   Rekolekcje prowadzą: s. Anastasis Omelchenko z pietropawłowskiej wspólnoty Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, s. Kazimiera Wanat oraz o. Hans Reiner. W programie konferencje, medytacje nad słowem Bożym, bibliodrama.

W dniach 25-27 października br.  w domu rekolekcyjnym jezuitów w Preszowie na Słowacji odbędą się doroczne rekolekcje dla czcicieli Bożego Miłosierdzia pod hasłem: „Gdybyś znał dar Boży” (por. J 4, 10). Poprowadzi je s. M. Blanka Krajčíková ISMM z hruszowskiej wspólnoty Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia wraz z ojcami jezuitami z preszowskiej wspólnoty.

23 października rozpoczyna się nowenna przed 162. rocznicą powstania Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, które w uroczystość Wszystkich Świętych, 1 listopada 1862 roku w Warszawie, założyła m. Teresa Ewa z książąt Sułowskich hrabina Potocka. Do tego Zgromadzenia Bóg powołał św. Siostrę Faustynę Kowalską (duchową współzałożycielkę), której przekazał orędzie Miłosierdzia i wysłał z prorocką misją głoszenia go światu. W tej nowennie siostry we wszystkich klasztorach Zgromadzenia w Polsce i na świecie dziękować będą za łaski otrzymane w całej historii Wspólnoty Zakonnej, prosić będą o łaskę uobecniania  Bożego miłosierdzia dzisiaj i ufne zawierzenie miłosierdziu Trójcy Świętej na kolejne lata dawania świadectwa i posługi apostolskiej.

W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach ta nowenna będzie odprawiana w dni powszednie o godzinie 19.00, a w niedziele o 18.20, a po niej będzie październikowe nabożeństwo różańcowe.

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia wyraża wdzięczność wszystkim Dobrodziejom i Ofiarodawcom za wsparcie dzieł apostolskich, z których korzysta tysiące internautów i osoby konające, potrzebujące modlitewnego wsparcia. Dziękujemy za dary przesłane na wsparcie dzieła „Koronki za konających”, kamerę i transmisję on-line z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, stronę internetową: www.faustyna.pl oraz jej wersje w językach obcych. W tych darach serca widoczne jest miłosierdzie Boże, które przez ludzkie serca i dłonie wylewa się na świat.

Siostry w codziennej modlitwie odwdzięczają się modlitwą, polecając miłosierdziu Bożemu wszystkich Ofiarodawców i Dobroczyńców i prosząc o Boże błogosławieństwo i potrzebne łaski dla nich. Niech w tym wszystkim będzie uwielbione Miłosierdzie Boże!

28 października br. s. Tobiana z klasztoru Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w łagiewnickim Sanktuarium spotka się z wolontariuszami Hospicjum Sióstr Felicjanek im. bł. Hanny Chrzanowskiej w Warszawie przy ul. Nowowiejskiej. Tematem spotkania będą rozmowy o Bożym miłosierdziu w towarzyszeniu chorym i umierającym na podstawie bogatego doświadczenia św. Siostry Faustyny i zapisów, jakie pozostawiła w swym „Dzienniczku” i Listach.

Pierwszy dzień listopada obchodzony jest w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia nie tylko jako dzień, w którym Kościół oddaje cześć wszystkim Świętym, ale także jako rocznica powstania Zgromadzenia w Polsce. Tego dnia 1862 roku abp Zygmunt Szczęsny Feliński poświęcił kaplicę i pierwszy Dom Miłosierdzia w Warszawie przy ul. Żytniej. Siostry w tym dniu w sposób szczególny wracają do początków historii swego Zgromadzenia. Wspominają jego założycielkę m. Teresę Ewę z książąt Sułkowskich hrabinę Potocką, która przyjęła zaproszenie abp. Szczęsnego Felińskiego i przybyła do Warszawy, by „upadłym” kobietom pomagać w powrocie do godnego życia, zakładając dzieło na wzór Domu Miłosierdzia w Laval (Francja), skąd zaczerpnęła wzory do pracy apostolskiej i życia zakonnego. Wraz z całym Kościołem siostry czczą też wszystkich, którzy osiągnęli cel swego życia – zjednoczenie z Bogiem na wieki. W ich gronie jest wyniesiona do chwały ołtarzy znana w całym świecie apostołka Bożego Miłosierdzia, św. Siostra Faustyna Kowalska – duchowa współzałożyciela Zgromadzenia, św. abp Zygmunt Szczęsny Feliński, a także zmarłe siostry, wychowanki, apostołowie Bożego Miłosierdzia ze stowarzyszenia „Faustinum”, którzy uczestniczyli w misji Zgromadzenia poprzez uobecnianie w świecie miłosiernej miłości Boga swym życiem, czynem, słowem i modlitwą. W tym dniu siostry dziękują za „wczoraj” Zgromadzenia, powierzają Bożemu Miłosierdziu  jego „teraz” i „przyszłość”, by w niej wypełniły się wszystkie Boże plany.

Jesień, a ściślej mówiąc listopad, kojarzy się z uroczystością Wszystkich Świętych oraz z obchodzonym 11 listopada Narodowym Świętem Niepodległości, które upamiętnia odzyskanie przez Polskę wolności w 1918 roku po 123 latach niewoli (1795-1918). Czy istnieje jakiś związek między tymi świętami, między świętością a wolnością, między świętymi a narodowym dziedzictwem? Jaką rolę odrywają święci w dziejach narodu? Na pozór marginalną, bo wielu z nich żyje w ukryciu, w tak zwanej szarej codzienności – bez rozgłosu, mikrofonów, kamer czy fleszu aparatów fotograficznych – rzetelnie wykonując swoje obowiązki rodzinne, zawodowe, społeczne… A jednak ich oddziaływanie we wszystkich dziedzinach życia narodowego jest niezwykle znaczące. Mówi o tym cała historia naszej Ojczyzny, która od 1058 lat swą tożsamość buduje w oparciu o wartości chrześcijańskie, oraz współczesność, w której żyje nasze pokolenie.

To święci, nie tylko kanonizowani, są solą ziemi i światłem dla świata, dla każdej rodziny, wspólnoty, narodu i całej ludzkości, bo w nich i przez nich działa Bóg. Oni Mu ufają i czynią Jego wolę, bo są przekonani, że On chce jedynie dobra człowieka. Kochając Boga, kochają też świat, który On stworzył i przysposobił do naszej ziemskiej wędrówki do domu Ojca Niebieskiego. Uczciwie pracują, nie wchodzą w żadne układy korupcyjne, szanują siebie i innych ludzi, także nieprzyjaciół, wolni są od nienawiści, zakłamania, pragnienia zemsty, panują nad sobą oraz skupiają się na świadczeniu dobra najbliższym i tym, którzy są w potrzebie, a także całemu narodowi. Żyjąc tak zwyczajnie, wskazują właściwe drogi do pełni szczęścia, radości i wolności. To oni sprawiają, że ludzkość nie żyje w całkowitych ciemnościach i pustce, nie ginie w moralnym potopie, chaosie różnych ideologii, głosów fałszywych proroków, którzy obiecują raj na ziemi, a prowadzą do różnego rodzaju uzależnień i zniewoleń, a co najważniejsze – do utraty życia wiecznego z Bogiem.

W całej historii aż po czasy współczesne ogromną rolę we wszystkich dziedzinach życia odgrywali i odgrywają ludzie wierni wartościom chrześcijańskim. Najlepiej ten proces ich oddziaływania na życie każdej wspólnoty, także narodowej i międzynarodowej, można dostrzec na przykładzie świętych kanonizowanych. Wystarczy spojrzeć na dzieło ewangelizacji św. Wojciecha, które do dzisiaj przynosi owoce; na męczeńską śmierć św. Stanisława, biskupa, która ciągle przypomina o tym, że prawo Boże jest dobrem dla każdego człowieka i trzeba je szanować. Życie św. Jadwigi, królowej, uczy, że wszyscy powołani są do świętości, także przywódcy państw, a ich władza winna być w każdej przestrzeni służbą wobec tych, do których Bóg ich posyła. Święty Maksymilian Kolbe, człowiek mediów katolickich, ewangelizator Japonii oraz założyciel Rycerstwa Niepokalanej, pokazuje, jak pięknie można żyć nawet w czasach pogardy i w ekstremalnych warunkach. Wpływ św. Jana Pawła II na życie Kościoła i świata mogliśmy obserwować na przełomie ostatnich dwóch stuleci. Mówi się nawet o pokoleniu JPII. Jego życie i papieskie posługiwanie toczyło się na oczach świata, a życie św. Siostry Faustyny Kowalskiej – w całkowitym ukryciu. A przecież to właśnie ona została wysłana przez Boga z prorocką misją do świata jako apostołka Bożego Miłosierdzia. Jej wpływ na życie Kościoła i świata dostrzegalny jest przysłowiowym gołym okiem. Nie chodzi tu tylko o powszechnie praktykowane w Kościele nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego w formach, które przekazał jej Jezus, lecz także o ukazanie we współczesnym świecie nowości stylu chrześcijańskiego życia, co podkreślił papież Benedykt XVI, mówiąc: Wielkim pragnieniem tej świętej kobiety było umieszczenie miłosierdzia Bożego w centrum wiary i życia chrześcijańskiego. Dzięki sile swojego duchowego życia ukazała w pełnym świetle – i to właśnie w naszych czasach, które poznały okrucieństwo oficjalnych ideologii – nowość przesłania chrześcijańskiego.

Wpływ świętych na życie naszego narodu, Europy i świata trudno jest w pełni opisać, ponieważ w ogromnej mierze dotyczy on wartości duchowych: kształtowania światopoglądu, postaw moralnych oraz umacniania wartości chrześcijańskich w życiu jednostek, społeczeństwa, a także na arenie międzynarodowej i międzyreligijnej. Może najbardziej uchwytny wpływ duchowy wyraża się w kształtowaniu wzorców pięknego życia, zasad budowania społecznego ładu i pokoju, opartego na wartościach chrześcijańskich. Każda z tych świętych postaci fascynowała za swego ziemskiego życia i fascynuje po śmierci, gdyż pozostawia przykład życia szczęśliwego i spełnionego, choć często przeżywanego pośród trudnych doświadczeń, oraz świadectwo heroicznej miłości Boga i ludzi, umiłowania Ojczyzny i świata. Powszechny podziw budzi przecież ofiara życia św. Faustyny za grzeszników, czyn św. Maksymiliana, który w bunkrze głodowym dobrowolnie umierał za Franciszka Gajowniczka, czy życie św. Jana Pawła II zatroskanego o losy Ojczyzny, Europy i świata.

Święci chrześcijanie żyją nie tylko dla siebie, ale czują się współodpowiedzialni za zbawienie osób powierzonych ich pieczy apostolskiej, za losy Ojczyzny i świata. W ziemskim życiu i po śmierci troszczą się o innych, wypraszają miłosierdzie Boże nie tylko dla osób sobie bliskich, ale dla wszystkich, szczególnie tych, którzy się źle mają, dla ludzi chorych, cierpiących na ciele i duszy, dla rządzących i obywateli swego kraju, dla innych narodów, zwłaszcza tych, które swą niedolą, często niemym krzykiem wołają o miłosierdzie Boże i ludzkie. Ktoś powiedział, że najtrudniejsze i najgorsze są te czasy, w których brakuje ludzi wołających o miłosierdzie Boga, bo bez tego świat zdany jest tylko na siebie, a sam zbawić się nie może.

Święci orędują przed Bogiem także po śmierci. Nie zapomnę o tobie, biedna ziemio – obiecała św. Faustyna – choć czuję, że cała natychmiast zatonę w Bogu, jako w oceanie szczęścia; lecz nie będzie mi to przeszkodą wrócić na ziemię i dodawać odwagi duszom, i zachęcać je do ufności w miłosierdzie Boże. Owszem, to zatopienie w Bogu da mi możność nieograniczoną działania (Dz. 1582). Święta Faustyna i wszyscy święci wypraszają łaski Bożego miłosierdzia dla mieszkańców ziemi, a przez pozostawione świadectwo życia i swoje dzieła wskazują na to, co jest w życiu najważniejsze dla ludzi i narodów. Świadczą o tym, że możliwa jest na ziemi taka miłość, która wznosi się na wyżyny heroizmu, że nie jest utopią idea budowania w państwie takich relacji, w których jest miejsce dla każdego, bez względu na pochodzenie, narodowość, religię czy światopogląd, wykształcenie, bogactwo, ubóstwo, chorobę czy kalectwo. Taką cywilizację można budować tylko z Panem Bogiem, bo On udziela światła i łask potrzebnych do jej realizacji. Same tylko ludzkie środki nie wystarczą, o czym tyle razy można się było przekonać, patrząc choćby na historię ostatniego stulecia.

Świadectwo życia świętych nie przemija, ono przez wieki w mniejszym lub większym stopniu wpływa na życie ludzi w kraju ich pochodzenia, a w przypadku wielkich świętych na życie całego Kościoła, na kształtowanie poglądów, naukę, literaturę i sztukę, a nawet na bieg wydarzeń historycznych w skali ogólnoludzkiej. Święci najmocniej przekonują o tym, jak wielki potencjał tkwi w chrześcijaństwie, które służy przemianie jednostek i życia wspólnego w cywilizację miłości. Ludzie żyjący wartościami chrześcijańskimi są największym skarbem każdego narodu i ziemskiej cywilizacji, gdyż wprowadzają w czyn takie wartości jak: pokój, harmonię, troskę o dobro doczesne i duchowe jednostek i społeczeństwa. Choć często prowadzą życie ukryte lub spełniają proste posługi w rodzinie, środowisku pracy, oddają się służbie społecznej nawet w niewielkiej małej Ojczyźnie, to przecież budują cywilizację miłości, w której chce żyć i do której dąży różnymi sposobami każdy człowiek, naród i grupa społeczna. Święci tworzą zdrowe rodziny, budują relacje międzyludzkie oparte na prawdzie, sprawiedliwości, miłości ofiarnej i przebaczającej, na poszanowaniu niezbywalnej godności każdego człowieka.

s. M. Elżbieta Siepak ISMM

————————-

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

W uroczystość Wszystkich Świętych Kościół czci, nie tylko osoby wyniesione do chwały ołtarzy, znane z imienia i biografii, ale także kapłanów, osoby konsekrowane i wiernych świeckich, którzy osiągnęli cel życia – zjednoczenie z Bogiem w miłości na wieki. Świętych, którzy żyją pośród nas, jest więcej niż się wydaje. Świadczy o tym także historia Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, które szczyci się nie tylko św. Siostrą Faustyną Kowalską. Na przestrzeni ponad 160 lat istnienia i działalności Zgromadzenia w jego historię wpisało się wiele osób niezwykłych, niektóre Kościół wyniósł do chwały ołtarzy. Są wśród nich m.in. św. abp. Zygmunt Szczęsny Feliński, który stanął u samych początków Zgromadzenia, św. Jan Paweł II, który tak często bywał w Łagiewnikach, beatyfikował i kanonizował Siostrę Faustynę i tak wiele uczynił dla misji głoszenia orędzia Miłosierdzia, bł. bp Julian Nowowiejski, który zaprosił siostry do Płocka i napisał pierwszą historię Zgromadzenia, bł. Jan Balicki, który zapoczątkował pracę Zgromadzenia w Przemyślu i przez 3 lata służył siostrom i wychowankom, bł. Maria Karwowska, która przebywała na formacji w łagiewnickim klasztorze, bł. ks. Michał Sopoćko – wileński spowiednik klasztoru na Antokolu i kierownik duchowy św. Siostry Faustyny. Wśród kandydatów na ołtarze trzeba wspomnieć choćby spowiedników posługujących w klasztorze w Krakowie-Łagiewnikach: sługę Bożego o. Wojciecha Baudiss SJ, ks. Bernarda Łubieńskiego (redemptorystę), o. Stanisława Bednarskiego SJ,  o. Stanisława Podoleńskiego SJ, o. Mariana Morawskiego SJ, o. Józefa Cyrka SJ, o. Józefa Andrasza SJ czy sługę Bożego o. Jacka Woronieckego OP, autora  książki „Tajemnica miłosierdzia Bożego”, którą siostry z rękopisu przepisywały w Łagiewnikach. Lista świętych, błogosławionych i sług Bożych jest znacznie większa, zwłaszcza gdy uwzględni się nie tylko stałą współpracę ze Zgromadzeniem, ale inne okoliczności i kontakty. Także dzisiaj pośród nas żyją święci, ludzie zafascynowani miłosierną miłością Jezusa, uczestniczący w Jego życiu i misji objawiania światu tajemnicy Bożego miłosierdzia.

Osoby z wielu krajów świata, uczestniczące w dziele „Nieustannej Koronki do Miłosierdzia Bożego”, modlą się nie tylko we własnych potrzebach, ale także proszą o „miłosierdzie dla nas i całego świata”. Intencja szczegółowa na listopad: o potrzebne łaski dla chorych, konających i radość nieba dla zmarłych.

Dzieło „Nieustannej Koronki” jest odpowiedzią na prośbę Jezusa, by nieustannie błagać o „miłosierdzie dla nas i całego świata”. Prowadzi je Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na stronie: www.faustyna.pl od 2011 roku. Może w nim uczestniczyć każdy internauta, który wypełni krótki formularz wpisowy i choćby jeden raz zadeklaruje odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego, którą Jezus podyktował św. Siostrze Faustynie.

Listopad jest szczególnym miesiącem świadczenia miłosierdzia wobec zmarłych, których dusze w czyśćcu dojrzewają do pełni miłości. Święta Faustyna w doświadczeniach mistycznych nawiedziła to miejsce i tak je opisała w „Dzienniczku”: „Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz. 20).

W łagiewnickim Sanktuarium jest jedna z najstarszych nekropolii Krakowa – cmentarz zakonny założony pod koniec XIX wieku w głębi dawnego ogrodu Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Spoczywają na nim ciała sióstr, kapelanów, wychowanek Zgromadzenia i osób związanych z klasztorem w Łagiewnikach. Na tym cmentarzu przez 28 lat spoczywały także doczesne szczątki św. Siostry Faustyny. Tutaj pochowana jest m.in. jej przełożona generalna m. Michaela Moraczewska, s. Kaliksta Piekarczyk, która swoje życie złożyła w ofierze w intencji ocalenia Krakowa w latach drugiej wojny światowej, m. Ksawera Olszamowska ofiarująca swe życie w intencji ustanowienia w Kościele święta Bożego Miłosierdzia i szerzenia orędzia Miłosierdzia, oraz inne siostry, które złożyły w ofierze swe życie w różnych intencjach. Cmentarz zakonny od strony południowej sąsiaduje z bazyliką w łagiewnickim Sanktuarium i często jest nawiedzany przez pielgrzymów. Natomiast od strony wschodniej, czyli za bazyliką, znajduje się cmentarz wojenny z czasów pierwszej wojny światowej. Nie ma tutaj osobnych mogił, lecz duży krzyż oraz obelisk z tablicą, która mówi, że spoczywa tutaj 266 żołnierzy z 15 krajów europejskich. W latach pierwszej wojny światowej część posesji klasztornej została zajęta na potrzeby dużego szpitala wojskowego na ponad 1000 łóżek. Mieścił się on także w kilku postawionych barakach, w których pielęgnowano żołnierzy różnych narodowości chorych na tyfus, cholerę, czerwonkę, ospę i szkarlatynę, a więc choroby zakaźne. Niektórych żołnierzy nie udało się uratować, zmarli w tym szpitalu, więc chowano ich na cmentarzu za murem klasztoru.

Takie pytanie zadała Siostra Faustyna na cmentarzu zakonnym w Krakowie-Łagiewnikach swoim zmarłym współsiostrom, które poprzedziły ją do wieczności. Wtedy otrzymała odpowiedź: O tyle jesteśmy szczęśliwe, o ile spełniłyśmy wolę Bożą (Dz. 515 i 518). Po tych słowach Święta długo się zastanawiała nad tym, jak wypełnia wolę Bożą i jak korzysta z czasu ziemskiego życia. Warto o tym pomyśleć, gdy w tych dniach nawiedzamy groby swoich bliskich. Każdy cmentarz kryje niezwykłe historie ludzi, a jednocześnie przypomina o przemijalności ludzkiego życia, przywołuje refleksję nad jego sensem i celem. Bóg, który pragnie szczęścia doczesnego i wiecznego każdego człowieka, przez życie św. Faustyny i jej doświadczenia mistyczne z mocą przypomina, gdzie ono jest i jak je osiągnąć.

Badania opinii społecznej Polaków ujawniają, że większość naszych rodaków wierzy w Boga. Nie oznacza to jednak, że wszyscy podzielają naukę Kościoła co do poszczególnych prawd wiary, także tych fundamentalnych, dotyczących rzeczy ostatecznych. Tylko nieco ponad jedna trzecia ankietowanych osób jest przekonana, że po śmierci trafimy do nieba, piekła lub czyśćca. Pozostali respondenci nie wiedzą, co nastąpi po śmierci lub nie wierzą w ogóle w życie po śmierci (badania CBOS z 2015 roku).

Co się dzieje po śmierci?

Święta Faustyna zapisała w „Dzienniczku”: O, jak bardzo się dziwię, że ludzie niektórzy sami siebie oszukują, którzy mówią: nie ma wieczności (Dz. 990). Sam Jezus zapewniał ją o ostatecznym przeznaczeniu jej życia, które wybiega poza ten świat i w pełni realizuje się w wieczności. Przywołajmy jej rozmowę z Panem: Kiedy przyjęłam Komunię Świętą, powiedziałam Mu: „Jezu, tyle razy myślałam dziś w nocy o Tobie”, a Jezus mi odpowiedział: „I Ja myślałem o tobie, nim cię powołałem do bytu”. – „Jezu, w jaki sposób myślałeś o mnie?” – „O sposobie przypuszczenia cię do wiekuistego szczęścia Mojego” (Dz. 1292).

Prawda o zmartwychwstaniu Jezusa po śmierci jest centralnym wydarzeniem w dziejach świata i fundamentem naszej wiary. Święty Paweł pisał do Koryntian: Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? (…) A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. (…) Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli (1 Kor 15, 12.17.20). Ostatnie zdanie z tego fragmentu jest godne podkreślenia, bo oznacza, że zmartwychwstanie dotyczy nie tylko Chrystusa, ale że przeznaczeniem każdego człowieka jest po śmierci życie bez końca.

Bardzo jest poruszające świadectwo Natalii Grzelak, rodzonej siostry św. Faustyny (Heleny), która spisała je w 1993 roku, na kilka lat przed swoją śmiercią w 1997 roku. Opisuje, że zanim dowiedziała się o śmierci Heleny – Siostry Faustyny, zmarłej 5 października  1938 roku – przeżyła dziwne zdarzenie. Pewnego wieczoru, gdy z mężem  położyła się do snu, zobaczyła otwarte drzwi i podchodzącą do jej łóżka swą siostrę Helenkę. Była bielutka jak opłatek i miała złożone ręce. I powiedziała: Przyszłam się z tobą pożegnać, bo odchodzę. Zostań z Bogiem. Nie płacz, nie wolno płakać. Następnie pocałowała Natalię w policzek i wyszła. Natalia z wrażenia nie mogła wydusić z siebie słowa, a potem zaczęła płakać. Helena wróciła i powtórzyła jej te słowa, żeby nie płakała. Rano Natalia pojechała na wieś i tam dowiedziała się, że jej siostra nie żyje.

Jakie jest niebo?

Życie po śmierci będzie zupełnie inne jakościowo od życia na ziemi. Wskazuje na to choćby zasadnicza różnica pomiędzy jakością życia zmartwychwstałego Pana w stosunku do życia po wskrzeszeniu różnych ludzi. Jezus, przywracając do życia przykładowo zmarłego Łazarza, sprawił, że powrócił on do życia na ziemi w tej samej kondycji, w jakiej żył wcześniej. Wskrzeszony Łazarz podlegał wszystkim prawom i tym samym ograniczeniom ludzkiej egzystencji i po jakimś czasie umarł. Jezus natomiast, gdy zmartwychwstał, nie powrócił już do ziemskiego życia. Ukazywał się uczniom w nowym, uwielbionym ciele, innym od dotychczasowego. Był to ten sam Jezus, ale jednocześnie nie taki sam. Ciało Jezusa zmartwychwstałego było nie z tej ziemi, nie podlegało ograniczeniom czasu i przestrzeni, cierpieniu i śmierci. Stanowiło widomy znak dla uczniów, do jakiego życia są powołani jako ostatecznego celu swej ziemskiej wędrówki, w której śmierć nie stanowi definitywnego końca, ale jest bramą, przejściem do wieczności.

Święta Faustyna niejednokrotnie doświadczała czegoś z rzeczywistości niedostępnej zwykłym zmysłom. Pod datą 27 listopada 1936 roku zapisała: Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do Źródła wszelka chwała i cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego, którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią (Dz. 777).

Rzeczywistość inna od ziemskiej jest bardzo trudna do opisania. Człowiekowi brakuje możliwości, by ją wyrazić. To tak, jakby na przykład trzeba było nazwać kolory, których nie ma na tym świecie. Siostra Faustyna wyznała, że kiedyś ujrzała, jak aniołowie i święci oddają chwałę Bogu. Zaznaczyła przy tym, że nie może jednak tego opisać (Dz. 1592).

Z „Dzienniczka” dowiadujemy się także, że niebo jest nie tylko wspólnotą z Bogiem, ale z aniołami i świętymi, którzy cieszą się z przyjścia każdego człowieka i na niego czekają. Kochają Boga jako jedyny przedmiot swej miłości, ale i nas kochają czule i serdecznie (Dz. 1592). Inną, wartą zauważenia cechą życia w niebie, jest zróżnicowanie stopnia poznania Boga przez każdą istotę. Wszyscy w niebie są absolutnie szczęśliwi, ale jednocześnie każdy ma swoją inną miarę, jakby pojemność tego, co jest w stanie przyjąć (Dz. 771).

Jak się dostać do nieba?

Pan Jezus swoją Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem otworzył nam drogę do nieba. Zostawił przy tym środki, które pozwalają poruszać się po tej drodze. Powiedział: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony (Mk 16,16). Fundamentalnym obdarowaniem jest chrzest, który gładzi grzechy i obdarza dziecięctwem Bożym.

Przekonała się o tym naocznie Siostra Faustyna. Będąc kiedyś w szpitalu miała pragnienie, aby znajdująca się w sąsiedniej separatce ciężko chora Żydówka, zanim umrze, przyjęła chrzest. Tak opisała czas jej umierania: I nadszedł moment, że chora zaczęła tracić przytomność, (…) i siostra pielęgnująca udzieliła jej chrztu świętego. I nim się wszyscy zbiegli, to jej dusza była piękna, ozdobiona łaską Bożą i zaraz nastąpiło konanie; krótko trwało konanie, zupełnie jakby zasnęła. Nagle ujrzałam jej duszę wstępującą do nieba w cudnej piękności. O, jak piękna jest dusza w łasce poświęcającej; radość zapanowała w mojej duszy, że (…) otrzymałam tak wielką łaskę dla tej duszy (Dz. 916).

W Kościele mamy dostęp do wielu środków zbawczych. Są nimi wszystkie sakramenty, słowo Boże, różne uczynki miłości. Bóg, w swym niezmierzonym miłosierdziu działa także poza środkami, które nam dał. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że Bóg związał zbawienie z sakramentem chrztu, ale sam nie jest związany swoimi sakramentami (KKK 1257).

Najkrócej rzecz biorąc, do nieba idzie ten, kto pełni wolę Bożą. Zaświadcza o tym Sekretarka Bożego Miłosierdzia: Widzę, że jeszcze się nie spełniła we mnie całkowicie wola Boża, dlatego żyć muszę, (…) domem moim jest niebo; ale nim pójdziemy do ojczyzny, musimy spełnić wolę Bożą na ziemi, to jest – muszą się w nas dokonać próby i walki (Dz. 897). I pociesza: Niczym są wszystkie cierpienia w porównaniu z tym, co nas czeka w niebie (Dz. 596).

ks. Wojciech Rebeta

______________

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

Shereen Yusuff, mieszka w USA. Przez 20 lat była ateistką, później powróciła do islamu, a następnie przyjęła wiarę katolicką. Po 16 latach pracy w charakterze inżyniera, specjalisty w dziedzinie nafty, została trenerem oddechu, a obecnie pracuje dla rządu federalnego w Waszyngtonie.

Jak wyglądała Twoja droga do wiary katolickiej?

Dorastałam jako muzułmanka na Bliskim Wschodzie. Połowę dzieciństwa spędziłam w Omanie, drugą połowę w Indiach. W Omanie prawie wszyscy wokół mnie byli muzułmanami, a kiedy dorastałam, większość moich przyjaciół była hinduistami lub buddystami. Znałam bardzo niewielu chrześcijan i tak naprawdę nie wiedziałem zbyt wiele o tej religii. W wieku 19 lat odbyłam staż w Chinach i wtedy spotkałam ludzi, którzy w ogóle nie wyznawali żadnej religii. Było to dla mnie bardzo zaskakujące, ponieważ zawsze traktowałam religię jako część tożsamości – jako coś, co trzeba mieć jak imię. Kiedy zdałam sobie sprawę, że można nie należeć do żadnej religii, zdecydowałam się z niej zrezygnować, bo czułam, że ludzie zabijają się, walczą i manipulują sobą w imię religii. Naprawdę wierzyłam, że bez religii byłoby o wiele więcej pokoju na świecie. Tak więc od późnej nastolatki do wczesnych lat trzydziestych nie myślałem zbyt wiele o Bogu.

Dorastając, byłam także sportowcem. Grałam w tenisa półprofesjonalnie, potem brałam udział w maratonach, ultramaratonach i w końcu zaczęłam uprawiać wspinaczkę górską. Podczas jednej z wypraw zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie wytrzymać bólu, jakiego doświadczałam z powodu zimna. Wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że moja niezdolność do wytrzymania zimna ma coś wspólnego ze sposobem, w jaki oddychałam podczas wspinaczki. Jednak samo wspinanie bardzo mi się podobało i chciałam je kontynuować, więc zaczęłam szukać nauczycieli, którzy pomogliby mi znieść zimno. Wtedy spotkałam niejakiego Wima Hofa, który uczył ludzi, jak wytrzymać bardzo niskie temperatury, oddychając w określony sposób. Z tego powodu w 2019 roku przyleciałam do Polski, aby spędzić tydzień na szkoleniu się w tej metodzie oddychania.

Przy tej okazji po szkoleniu chciałam zobaczyć Polskę, więc wybrałam się w podróż z przyjacielem. W czasie tej podróży w Warszawie przeżyłam swoje pierwsze duchowe spotkanie z Bogiem. Pamiętam, jak siedziałem przy stole z kilkoma przyjaciółmi i poczułam, że Ktoś znacznie większy ode mnie patrzy na mnie z góry. Poczułam dużo miłości w moim sercu, a także to, że ta Istota była dumna ze mnie. Uczucie miłości, które zalewało moje serce, było tak wielkie, że nie mogłam powstrzymać radości, którą czułam w sobie. To doświadczenie wywarło na mnie ogromny wpływ. Gdy wróciłam do Houston, poszukiwałam odpowiedzi na to, czego doświadczyłam. Coś w moim sercu mówiło mi, że to, czego szukam, nie zostanie znalezione na zewnątrz mnie, ale przyjdzie od wewnątrz. Zaczęłam więc siedzieć w ciszy i czekać na odpowiedź, aż nadejdzie z wnętrza. To cisza i spokój, które spędzałam każdego dnia doprowadziły mnie do poznania Boga. Po kilku miesiącach siedzenia w ciszy zacząłem słyszeć głos i poczułam w sobie poruszenie, które nie było moje.

W czerwcu 2019 roku zdecydowałam się wrócić do islamu. Zaczęłam studiować tę religię, by rozumieć wszystko, co mówię podczas modlitwy, i cel tego wszystkiego, co robię. Byłam mile zaskoczona, gdy odkryłam, że islam jest bardzo piękną religią. Ale jednak wyczułam, że jest coś głębszego, do czego jeszcze nie sięgnęłam. Zaczęłam więc modlić się do Allaha (Boga) z prośbą o nauczyciela, gdyż czułam, że w mojej duchowej podróży mogę pójść dalej tylko wtedy, gdy będę miała nauczyciela. 25 października 2020 roku, modląc się w ten sposób, odczułam obecność Jezusa Chrystusa i usłyszałam słowa: Pójdź za Mną. Nie rozumiałam wówczas znaczenia tych słów, ale cieszę się, że poszłam za tym wezwaniem. Podróż od islamu do katolicyzmu mimo tego doświadczenia wcale nie była łatwa, ponieważ moja rodzina była bardzo zrozpaczona tą decyzją.

Czy byłaś już wtedy mężatką?

Tak. I to również komplikowało moją sytuację, ponieważ nasze małżeństwo nie mogło zostać zatwierdzone przez Kościół z powodów zbyt skomplikowanych, by je tutaj wymieniać. Zdecydowaliśmy się więc rozstać, zamiast żyć jak brat i siostra. Ból związany z rozstaniem był tak głęboki, że w nowennie przed świętem Miłosierdzia Bożego błagałam Boga o uzdrowienie mojego serca. Jednak Bóg sprawił, że to mój mąż zdecydował się przyjąć chrzest i zostać katolikiem. To było dla mnie wielkie zaskoczenie, bo nigdy nie skłaniał się ku jakiejkolwiek religii. Do dziś pamiętam Niedzielę Miłosierdzia Bożego, gdy weszłam do kościoła, usiadłam obok byłego męża podczas Mszy św. i poczułam tylko radość, że zdecydował się zostać katolikiem i że jest teraz moim bratem w Chrystusie. Ani odrobina bólu po naszej rozłące nie pozostała w moim sercu i w tym momencie uświadomiłam sobie, jak potężny jest nasz Bóg.

W kwietniu 2021 roku przyjęłam chrzest w Kościele rzymskokatolickim. Dziś, po ponad 3 latach bycia katoliczką, nadal czuję, że przechodzę proces nawrócenia, a Pan z każdym dniem odkrywa przede mną coraz więcej swoich tajemnic. Dziękuję Bogu, że wspierał mnie w walce duchowej na drodze do Kościoła katolickiego oraz za to, że dzięki naszemu małżeństwu także mój mąż spotkał Chrystusa i później sam przyjął chrzest. Wiele razy odmawiałam Koronkę do Bożego Miłosierdzia także z moim ojcem, mimo że jest muzułmaninem, a on patrzył na obraz Bożego Miłosierdzia i zawsze mówił, że kiedy się modliliśmy, odczuwał ogromny pokój w swoim sercu.

Kim jest dla ciebie święta Faustyna – jak opisałabyś swoją relację z nią?

Jak wspomniałam, moje pierwsze nawrócenie miało miejsce w Warszawie 22 lutego 2019 roku, czyli w dniu, w którym Jezus ukazał się św. Faustynie z poleceniem namalowania Jego obrazu. Nie wiedziałem wtedy, kim była św. Faustyna ani zbyt wiele o katolicyzmie czy obcowaniu świętych. Sądzę jednak, że ona chodziła ze mną, zanim jeszcze zostałam katoliczką. Nadal jest bardzo aktywna w moim życiu. Dzięki jej delikatnemu towarzyszeniu i lekturze jej „Dzienniczka” zdałam sobie sprawę, że moje powołanie do katolicyzmu dotyczyło głębszej misji, której na początku nie rozumiałam. Musiałam po prostu słuchać tego, co Bóg mówi i jak mnie prowadzi. Czułam się pocieszona, wiedząc, że św. Faustyna rozumiała moje serce, bo też słuchała Boga i poddawała się Jego prowadzeniu, nie znając Jego planów. W tym sensie przeszłam podobną drogę. Wierzę, że w tym samym roku, w którym przyjęłam chrzest, to dzięki jej wstawiennictwu mogłam głębiej zrozumieć, co znaczy otrzymać łaskę i miłosierdzie Boże. W uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września 2022 roku, siedziałam w milczeniu przed obrazem Bożego Miłosierdzia i nagle dotarło do mnie, dlaczego muszę być katoliczką. W tym właśnie momencie doświadczyłam głębokiej miłości Boga; nagle poczułam, że moje serce otwiera się na nieskończoną łaskę i Jego miłosierdzie. Odczuwanie ogromu łaski i miłosierdzia, którym mnie w tym momencie obdarzył, było tak wielkie, że płakałam, ponieważ czułam się wtedy zupełnie niegodna. Później pojechałam do Zgromadzenia Siostry Faustyny ​​w Krakowie-Łagiewnikach, aby zobaczyć cudowny obraz Bożego Miłosierdzia i modlić się przy jej grobie. Święta Faustyna była pierwszą świętą, z którą nawiązałam głęboką więź, a dzięki niej poznałam o wiele więcej. Dzięki głębokiej miłości do niej ​​jeszcze dwukrotnie wróciłam do Polski. Nauczyłam się także po polsku odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia, bo chciałam poznać tę modlitwę w oryginalnym języku, którym Jezus rozmawiał ze św. Faustyną. Uwielbiam też mówić po polsku: Jezu ufam Tobie!

Za rozmowę i świadectwo dziękuje serdecznie

s. M. Faustia Szabóova ISMM

——————-

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

Jestem alkoholowym abstynentem. Tarzałem się w alkoholu przez 20 lat i zostałem dotknięty przez łaskę Bożą. Tak, Boże miłosierdzie wkroczyło w moje życie, bez dwóch zdań. I wszystko się zmieniło!

Przedtem w moim życiu był tylko chaos. Niczego się już od życia nie spodziewałem… Tylko końca. Ale Bóg, w swoim nieskończonym miłosierdziu nie opuścił mnie, trzymał mnie za rękę…, wyciągnął mnie na brzeg, wyrwał z ciemności i dał mi drugą szansę. Alkohol, jak głodna bestia, siał spustoszenie we mnie i wokół mnie. Powoli traciłem przyjaciół. Nie rozmawiałem z nimi, przestaliśmy się widywać. Pustka i milczenie mnie przytłaczało. To powodowało, że piłem jeszcze więcej. Moja rodzina była dla mnie nieustannym wyrzutem. Osądzali mnie, dawali mi swoje lekcje, a to mnie doprowadzało do szału. Dlatego odsunąłem ich od siebie jak daleką wyspę, o której nie chciałem więcej słyszeć. Przez 20 lat żyliśmy odseparowani od siebie. Moje dzieci musiały dorastać beze mnie, pozbawione obecności ojca, który zaginął we mgle. Moje małżeństwo zwiędło jak kwiaty, które wskutek braku odżywiania umierają. Nad wszystkim dominowała gorycz. Byliśmy jak dwa cienie, które współistnieją, nie widząc się, nie dotykając się, nie rozmawiając, wcale się nie rozumiejąc. Moją kariera zawodowa była gwałtowna, krótkotrwała z brutalnymi upadkami, przelotnymi sukcesami i palącymi niepowodzeniami. Skończyło się na tym, że zszedłem na dalszy plan…, w oczekiwaniu na rentę, całkiem pozbawiony energii, zjedzony przez urazy. Znalazłem się w nicości, na dnie przepaści, sam naprzeciwko siebie. Byłem człowiekiem złamanym, pozbawionym wszystkiego, zdezorientowanym, na granicy ekstremum. Człowiekiem w opłakanym stanie fizycznym i umysłowym.

Podejmowałem próby leczenia, ale – bezowocnie, jak w przypadku wielu chorych alkoholików. Po ostatnim leczeniu w specjalistycznej klinice znowu upadłem. Do tego zachorowałem na covid, który też zrobił swoje. Nadmiar wolnego czasu sprawił, że znowu alkohol stał się moim codziennym towarzyszem. Bardzo przytyłem, stale drżałem, kiedy nie miałem kieliszka alkoholu, pociłem się przy najmniejszym wysiłku, dyszałem, z wielkim trudem dawałem radę wejść na pierwsze piętro w domu. Moja żona błagała mnie wciąż, aby iść znowu na leczenie, ale odmawiałem, zdecydowany, aby umrzeć. Jaka jest przyszłość dla alkoholika? Szpital, więzienie lub kostnica!

Bardziej, aby ją uspokoić, niż przez rzeczywiste przekonanie, obiecałem żonie, że pójdę na zebranie Anonimowych Alkoholików. Odszukałem numer telefonu, zadzwoniłem. Spotkanie miało się odbyć w Rambouillet wieczorem następnego dnia. Zanotowałem adres. Obiecałem, pójdę! Nazajutrz, wahałem się. Chciałem wymigać się od tego zebrania Anonimowych Alkoholików, jednak, kiedy przyszedł wieczór, pojechałem. Przynajmniej spróbuję… Zaparkowałem samochód naprzeciwko wskazanego adresu godzinę przed czasem, z butelką whisky przy sobie, oczywiście… Obserwowałem ludzi, którzy przekraczali oświetloną bramę, spodziewając się ujrzeć tłumy pijaków. Jednak nie zauważyłem nikogo podobnego. Wybiła godzina 20.30. Popchnąłem więc drzwi, które, jak się później okazało – a jeszcze tego nie wiedziałem – były drzwiami ku wybawieniu. Zobaczyłem, że w sali znajdują się zwyczajne osoby; wszyscy byli alkoholikami, niektórzy abstynentami, inni jeszcze nie. I wszystkie te osoby były szczęśliwe. Byłem poruszony przez historie, które słyszałem o ich życiu. Te historie, w istocie, były bardzo podobne do mojej.

Metoda spotkań osób AA ma następujące wskazania:

  1. Byliśmy alkoholikami, niezdolnymi, aby wziąć życie w swoje ręce.
  2. Prawdopodobnie żadna siła ludzka nie byłaby w stanie nas wyzwolić z alkoholizmu.
  3. Bóg może to zrobić, jeśli będziemy Go poszukiwać.

To była dla mnie rewelacja! Bóg może to zrobić, jeśli będziemy Go poszukiwać. Bóg może mnie wyrwać z tego piekła…

Nazajutrz rano, po szczególnie silnej nocy alkoholowej, prosiłem żonę, aby mnie zaprowadziła na pogotowie, by mnie zawieźli na leczenie. Jeszcze tego nie wiedziałem, że począwszy od tego dnia, nie wypiję już ani kropli alkoholu… Po wyjściu z tego leczenia, pospieszyłem na pierwsze zebranie Anonimowych Alkoholików i w następny wtorek, w dzień uroczystości Wszystkich Świętych 2022, przekroczyłem drzwi pięknego kościoła po tylu latach błąkania się… W Ewangelii św. Mateusza, w 9 rozdziale, w wersecie 13, Pan Jezus mówi: Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników. We wspólnocie spotkałem się z braterskim przyjęciem, zostałem życzliwie wysłuchany i to mi pomogło, aby dalej kroczyć ku wyzdrowieniu oraz by wrócić do Boga. W podobny sposób Anonimowi Alkoholicy stali u mego boku w czasie spotkań na sali, gdy dzwoniłem do nich podczas mojego pobytu w szpitalu w zeszłym roku, gdy miałem operację na serce.

Jak odtąd zmieniło się moje życie?

Najpierw, po kilku miesiącach zdrowienia, odnalazłem moją rodzinę. Znowu zacząłem rozmawiać z żoną, wydaje mi się, że wróciło jej zaufanie do mnie i jestem pełen wdzięczności dla niej, zwłaszcza że była u mego boku przez tak wiele lat w tym doświadczeniu. Odżyły moje relacje z dziećmi, trochę wolniej, ale jaka to radość dla mnie dziś, że mogę z nimi rozmawiać.

Nie mam już przyjaciół z dawnych lat, ale mam za to nowych przyjaciół. Odnowiłem relacje z moją rodziną i wszystko to dodaje mi nowego zapału i ufności, by żyć tym, co zostało mi dane z łaski Boga.

Poprzednio żyłem w izolacji, pełen smutku, w rozczarowaniu wobec życia, pełen złych uczuć. Dziś nie jestem już sam, każdego ranka i wieczorem rozmawiam z Bogiem. Mam już zwyczaj, że opowiadam Mu o swoim życiu, o trudnościach, które napotykam, o swoich radościach, o tym, czego On ode mnie oczekuje. Powierzam Mu to, czego nie potrafię zrobić, i oddaję się Jego świętej woli. Nie jestem już sam. Jedynie Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu mógł mi ofiarować tę drugą szansę jak synowi marnotrawnemu z ewangelicznej przypowieści. To jest moje świadectwo o nieskończonym miłosierdziu Boga, który pochyla się nad największymi grzesznikami, kiedy zwracają się do Jego miłosierdzia i udziela im największych łask. W „Dzienniczku” św. Faustyny pod numerem 299 czytamy: Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do Mojego miłosierdzia.

Nie chcę zapomnieć o mojej przeszłości, być może trzeba było przejść przez to wszystko i dotknąć dna, aby odkryć sens słowa: pokora… Zaślepiony pychą, długo błąkałem się w ciemnościach, opłakując swój los i nie zdając sobie sprawy z cierpienia mych bliskich. Ale kiedy dotknąłem dna, w końcu skapitulowałem, zwróciłem się ku Jezusowi, jego Boskie światło zalało moje serce i dało mi drugą szansę, odrodzenie.

Dzisiaj moje życie jest poświęcone przede wszystkim miłości bliźniego. Należąc do Anonimowych Alkoholików, staję u boku dusz zranionych, walczących z demonem alkoholizmu, który ich pożera tak w normalnym życiu, jak i na oddziałach uzależnień w szpitalach psychiatrycznych. Jak więc nie okazać wdzięczności Bogu za Jego miłosierdzie? Jego nieskończona łaska przemieniła moją osobę i otworzyła mnie na nowe życie. Jezu ufam Tobie! Moja wdzięczność dla Niego za to wszystko, czego od Niego doświadczyłem, nie ma granic.

Patrick z Francji

————————

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

Każdy człowiek nosi w sobie pragnienie poznania Boga, choć może nie ma takiej świadomości, bo każdy został stworzony przez Niego, na Jego obraz i podobieństwo. Z tego naturalnego pragnienia powstawały na przestrzeni dziejów różne religie, wierzenia, modlitwy…, gdyż tak potężny jest kod Stwórcy wpisany w ludzkie serce. Bóg bowiem z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 26-28). Bóg, obdarzając człowieka rozumem i wolnością, wpisał w jego serce zaproszenie do szukania Go, poznawania i do wejścia w relację z Nim, aby swoje stworzenie obdarzyć szczęściem w życiu ziemskim i w wieczności. Choć poznanie Stwórcy jest możliwe na przysłowiowe wyciągniecie ręki, gdyż w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas, bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, to Bóg pozostawił człowiekowi absolutną wolność w myśleniu i działaniu.

Człowiek może przyjąć zaproszenie swego Stwórcy i, patrząc choćby na dzieło stworzenia, odkrywać nie tylko Jego istnienie, ale także poznawać Jego mądrość, piękno czy wszechmoc. Pytając, skąd się to wszystko wzięło (Kto tak wspaniale urządził świat i kosmos, Kto tak naprawdę panuje nad żywiołami i prawami natury) oraz zastanawiając się nad niewypowiedzianym pięknem, jakie kryje się w przyrodzie, nad tym, jak genialnie został stworzony człowiek, gdy w jednej komórce macierzystej zawarty jest cały jego potencjał – odkrywa Istotę wyższą od siebie, wie, że istnieje Bóg. Święty Augustyn napisał: Zapytaj piękno ziemi, morza, powietrza, które rozprzestrzenia się i rozprasza; zapytaj piękno nieba…; zapytaj wszystko, co istnieje. Wszystko odpowie ci: Spójrz i zauważ, jakie to piękne. Piękno tego, co istnieje, jest jakby wyznaniem. Kto uczynił całe to piękno poddane zmianom, jeśli nie Piękny, nie podlegający żadnej zmianie?.

Refleksja nad istnieniem i pięknem świata oraz człowieka w jego cielesności i wymiarze duchowym prowadzi do wniosku, że istnieje Byt wyższy, nie mający ani początku, ani końca, który jednak daje początek i sens wszelkiemu istnieniu. Dlatego w Piśmie Świętym czytamy: Głupi już z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem (Mdr 13,1-9). Psalmista podsumował takiego człowieka krótko, mówiąc: Mówi głupi w swoim sercu: „Nie ma Boga” (Ps 53, 2). Odnosząc się do tego tematu w swoim Liście do Rzymian św. Paweł napisał: To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich [ludzi], gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy.. Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki (Rz 1. 19-25).

Nieszukanie Boga, niepoznanie Go z dzieła stworzenia jest winą, która pociąga za sobą bardzo poważne skutki w życiu człowieka: uleganie pożądliwościom ciała, kłamstwu, bałwochwalstwu…, bo człowiek zamiast odkrywać Żyjącego i wzrastać w relacji z Nim, czyni sobie bożków i staje się ich niewolnikiem. Powody, dla których człowiek nie odkrywa prawdziwego Boga, mogą być bardzo różne: może to być zwykła niewiedza, wychowanie w rodzinie i środowisku ateistycznym, bunt przeciw obecności zła w świecie (jeśli istnieje Bóg, to dlaczego jest cierpienie i zło?), zbytnia koncentracja na dobrach doczesnych (bogactwo, przyjemności, sława, władza), prądy umysłowe wrogie religii i lansujące styl życia bez Boga, ukazujące Go jako Kogoś, kto jest przeszkodą dla rozwoju i szczęścia człowieka. W końcu przeszkodą do poznania Boga może być złe świadectwo ludzi wierzących, a także skłonność człowieka po grzechu do ukrywania się ze strachu przed Bogiem w sytuacji, gdy popełnia jakieś zło, oraz niechęć czy lenistwo w podejmowaniu wysiłku duchowego.

To jednak nie zmienia pragnienia Boga. On nieustannie pragnie, aby człowiek poznał Go jako Mądrość, Piękno, Wszechmoc, Miłość, Miłosierdzie…, i w swej wolności przyjął Jego zaproszenie do życia w relacji z Nim zgodnie w prawem Dekalogu, jakie wypisał w jego sercu. Aby wejść w bliższą relację z człowiekiem, zechciał objawić mu swą miłosierną miłość, która przez natchnionych autorów została zapisana na kartach Pisma Świętego. Udzielił mu też łaski nadprzyrodzonej, by mógł prawdy objawione przyjąć w wierze. Chrześcijanie w sakramencie chrztu otrzymują więc na tej drodze poznawania Boga wspaniałą pomoc, jaką jest nadprzyrodzona cnota wiary, dzięki której mogą dostrzegać ten najwspanialszy przymiot Boga, jakim jest Jego miłosierna miłość. Oczywiście, ten dar wiary, otrzymany na chrzcie św. najczęściej w niemowlęctwie, nie daje automatycznego poznania Boga (gdyż otrzymujemy go w zalążku, aby nas nie zniewalał), ale w miarę jak go rozwijamy daje coraz większe i głębsze poznanie Stwórcy i Zbawiciela, a tym samym prowadzi do coraz bliższej relacji z Nim.

Kapitalnym przykładem odkrywania Boga i wchodzenia w relację z Nim jest życie św. Siostry Faustyny, która ukazuje drogę od poznania naturalnego (z dzieła stworzenia) przez przyjęcie objawienia aż do mistycznego zjednoczenia z Nim. Zapisane w jej „Dzienniczku” refleksje nad miłością Boga objawioną w dziele stworzenia, aniołów, świata, człowieka, a także w dziele zbawienia, w Kościele wyposażonym w słowo Boga i sakramenty miłosierdzia, ubogacone mistycznymi doświadczeniami, niezwykle pomagają w poznawaniu Boga. Ona patrząc na stworzony świat, widziała w nim rękę miłującego Stwórcy. Pisała: Wszystko to uczyniłeś dla człowieka. O, jak bardzo musisz kochać tego człowieka, kiedy Twa miłość tak czynna dla niego. O Stwórco mój i Panie, wszędzie widzę ślady Twej ręki i pieczęć Twego miłosierdzia, które otacza wszystko, co jest stworzone (Dz. 1749). Zdumiewała się nad tym, że Bóg z nicości powołał do bytu rodzaj ludzki, obdarzając go naturą i łaską, dając mu nawet udział w swoim życiu. W modlitwie wyznała: Przypuszczasz nas do swego szczęścia wiekuistego i dajesz nam udział w swym życiu wewnętrznym, a czynisz to jedynie z miłosierdzia swego. Tak nas darzysz łaską swoją jedynie dlatego, żeś dobry i pełen miłości. Nie byliśmy Ci potrzebni wcale do szczęścia Twego, ale Ty, Panie, chcesz się podzielić własnym szczęściem z nami (Dz. 1743). Niepojętą dobroć i miłosierdzie Boga odkrywała w tajemnicy wcielenia Jego Syna, który w swym życiu, nauczaniu, śmierci i zmartwychwstaniu najpełniej objawił prawdę o swym Ojcu oraz o tym, kim jest człowiek w Jego oczach. Modliła się: Podniosłeś nas do swego Bóstwa przez swe uniżenie; jest to zbytek Twej miłości, jest to przepaść Twego miłosierdzia. Zdumiewają się niebiosa nad tym zbytkiem miłości Twojej. Teraz nikt się zbliżyć do Ciebie nie lęka. Jesteś Bogiem miłosierdzia, masz litość dla nędzy, jesteś nam Bogiem, a my Twym ludem. Jesteś nam Ojcem, a my Twe dzieci z łaski; niech się sławi miłosierdzie Twoje (Dz. 1745).

Do wejścia na taką drogę poznawania Boga, przeżywania swego życia we wspólnocie z Nim zaproszony jest każdy człowiek, a w sposób szczególny chrześcijanie, ponieważ w Kościele św. mają najwięcej możliwości, by na to zaproszenie Stwórcy odpowiedzieć.

s. M. Elżbieta Siepak ISMM

 ————————-

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

Jakim jest Bóg w istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki. Jezus mi powiedział: Poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego (Dz. 30). Pan udzielił mi wiele światła poznania Jego przymiotów. Pierwszym przymiotem, jaki mi Pan dał poznać to Jego świętość. Świętość ta jest tak wielka, że drżą przed Nim wszystkie Potęgi i Moce. Duchy czyste zasłaniają swoje oblicze i pogrążają się w nieustannej adoracji, a jeden ich tylko wyraz największej czci, to jest Święty… Świętość Boga rozlana jest na Kościół Boży i na każdą w nim żyjącą duszę jednak nie w równym sobie stopniu. Są dusze na wskroś przebóstwione, a są też dusze zaledwie żyjące. Drugie poznanie udzielił mi Pan to jest Jego sprawiedliwość. Sprawiedliwość Jego jest tak wielka i przenikliwa, że sięga w głąb istoty rzeczy i wszystko wobec Niego staje w obnażonej prawdzie, i nic się ostać by nie mogło. Trzecim przymiotem jest miłość i miłosierdzie. I zrozumiałam, że największym przymiotem jest miłość i miłosierdzie. Ono łączy stworzenie ze Stwórcą. Największą miłość i przepaść miłosierdzia poznaję we Wcieleniu Słowa, w Jego odkupieniu, i tu poznałam, że ten przymiot jest największy w Bogu (Dz. 180).

Zawsze, gdy mówimy o Panu Bogu, dotykamy tajemnicy. I choć wiemy, że tej tajemnicy nigdy nie zgłębimy, pragniemy jednak poznawać Boga, zbliżać się do Niego, chcemy mieć z Nim coraz głębszą relację. W tym fragmencie „Dzienniczka“ Jezus mówi jasno, że istoty Boga nie poznamy, ale możemy zbliżać się do Niego przez rozważanie Jego przymiotów, czyli mówiąc naszym językiem: cech charakterystycznych, właściwości. Wiemy, że wszystkie cechy Boga są pełnią, są doskonałe i nic w Nim nie jest większe ani mniejsze. A jednak Siostra Faustyna napisała, że miłosierdzie jest największym przymiotem Pana Boga. Jak to rozumieć? To jest ciekawy wątek. W naszych czasach papieże także mówili o miłosierdziu Bożym, używając przedrostka: naj. Jan Paweł II mówił o miłosierdziu Bożym jako najwspanialszym przymiocie Boga, zaś Jan XXIII mówił, że jest najpiękniejszym przymiotem Boga. Używając przedrostka naj, wynosili miłosierdzie ponad inne przymioty Boga. Jednak, zanim oni zaczęli tak odważnie mówić o miłosierdziu Boga, Siostra Faustyna pisała, że miłosierdzie jest największym Jego przymiotem. Jak to rozumieć, skoro w Bogu wszystkie przymioty są równe, doskonałe, nieskończone? Otóż miłosierdzie jest największe w sensie działania Boga na zewnątrz, wobec nas, w znaczeniu tego, czego człowiek doświadcza. Pan Bóg daje nam doświadczyć przede wszystkim swojej miłości miłosiernej, swojego przebaczenia. Świętość Jego i sprawiedliwość jest doskonała i jest w Nim pełnią, ale w tym, jak On się do nas odnosi, jak się do nas zwraca, jak się z nami komunikuje, jak wychodzi ku nam, to jest przede wszystkim miłosierdzie, bo tego jako słabi i grzeszni najbardziej potrzebujemy.

 Zazdrosny Bóg

Kiedy byłam wysłana na kurację do domu płockiego, miałam szczęście ubierać kaplicę kwiatami. (…) W pewnym dniu nazrywałam najpiękniejszych róż, aby ubrać pokój pewnej osobie. Kiedy się zbliżyłam do ganku, ujrzałam Pana Jezusa stojącego w tym ganku, który mnie zapytał łaskawie: „Córko Moja, komu niesiesz te kwiaty?”. Milczenie moje było odpowiedzią dla Pana, ponieważ w tej chwili poznałam, że miałam bardzo subtelne przywiązanie do tej osoby, którego przedtem nie dostrzegałam. Natychmiast Jezus znikł. W tej chwili rzuciłam te kwiaty na ziemię i poszłam przed Najświętszy Sakrament z sercem przepełnionym wdzięcznością za tę łaskę poznania siebie. O Boskie Słońce, przy Twych promieniach dusza widzi najmniejsze pyłki, które Tobie się nie podobają (Dz. 71).

Nie wiemy, komu konkretnie Siostra Faustyna chciała zanieść kwiaty, ale był to ktoś, do kogo czuła subtelne przywiązanie, prawdopodobnie do matki generalnej Michaeli Moraczewskiej, wobec której żywiła tak wiele wdzięczności. Po ludzku patrząc na to wydarzenie, można sądzić, że Jezus jakby był zazdrosny o jej miłość. Dlaczego? Bo chciał, aby była zupełnie wolna od ludzkich przywiazań, by szybowała wysoko, szczęście odnajdując w miłowaniu Boga, któremu w ślubach przyrzekała wyłączną miłość, a ze względu na Niego, by  miłowała także innych ludzi.

Ta historia może być zachętą do tego, aby przyjrzeć się sobie i zapytać: jak wiele mam przywiązań? Słowo: przywiązanie jest bardzo wymowne. W sumie nikt z nas nie chciałby chyba być przywiązany, a mamy różne łańcuchy, sznurki, nitki, które nas przywiązują do kogoś lub czegoś. A przecież jesteśmy stworzeni do wysokich lotów, nie do siedzenia w miejscu lub pełzania po ziemi, więc im więcej mamy różnych, nawet subtelnych przywiązań, tym mniejsza szansa, że się w ogóle wzniesiemy nad ziemię, nad to, co bazowe, biologiczne, instynktowne. Jezus każdego dnia subtelnie odsłania nam prawdę o nas, o tym, na jakim etapie drogi jesteśmy, co mamy jeszcze do przepracowania. On chce, żebyśmy żyli w prawdzie, bo prawda wyzwala, daje nam przestrzeń, by rozpościerać skrzydła do lotu! Siostra Faustyna, podsumowując to wydarzenie, napisała, że jest wdzięczna za tę łaskę poznania siebie.

W kontekście tego wydarzenia może także wybrzmiewać kwestia miłości zazdrosnej – zapewne wyczuwamy ją w słowach Jezusa do Siostry Faustyny. W tym wydarzeniu centralne miejsce w jej sercu zajął ktoś inny. Choć subtelnie, choć na chwilę, ale jednak… Kilka lat później Jezus wyznał jej: Mnie się rozchodzi o każde drgnienie twego serca; każde drgnienie twojej miłości odbija się w sercu Moim. Jestem spragniony miłości twojej (Dz. 1542). Mamy więc tu kolejne zaproszenie do refleksji nad sobą, nad tym, kto zajmuje centralne miejsce w moim życiu, dla kogo bije moje serce? Jak to sprawdzić? Może zwyczajnie przyjrzeć się, wokół kogo najczęściej krążą moje myśli? Nie bójmy się stanąć w prawdzie, nawet jeśli będzie niewygodna. Każdy z nas jest na innym etapie drogi. Ważne, by wiedzieć, na jakim ja jestem i szczerze o tym z Bogiem porozmawiać. On nas będzie prowadził dalej, głębiej, wyżej. Oczywiście, jeśli Mu na to pozwolimy.

W Ewangelii Jezus mówi, że pierwszym przykazaniem jest: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 30). Drugim natomiast: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12, 31). Kolejność jest tu bardzo ważna, bowiem tylko w tej kolejności może w ogóle zaistnieć prawdziwa miłość. Gdy Bogu oddajemy całe swoje serce, kiedy On się staje centralnym obiektem naszych myśli, pragnień, to właśnie wtedy zaczynamy w wolności i prawdzie kochać innych. Wtedy już nie pragniemy nikogo dla siebie, zniewalając go miłością zaborczą, zazdrosną, w sposób chory…, tylko kochamy w totalnej wolności i nie oczekując niczego w zamian. Gdy zapychamy ludźmi głód naszego samotnego serca, działa to trochę jak znieczulacz, jak jakaś tabletka przeciwbólowa. To nigdy nie uleczy bólu serca ani źródła bólu, bo nim jest brak relacji z Bogiem, tęsknota za Jego miłością, za relacją z Nim. Więc ta zazdrosna miłość Pana Boga o nas tak naprawdę ma na uwadze nasze dobro. Bóg nie potrzebuje, byśmy zapełnili Jego głód miłości, bo On jest Miłością, w której nie ma żadnych braków i potrzeb. On po prostu wie, że tylko On sam jest odpowiedzią na nasze głody. I dlatego pragnie tak ukierunkować nasze dążenia, nasze wybory życiowe, żebyśmy nie chodzili po obrzeżach i nie szukali pokarmu dla miłości tam, gdzie go nie ma lub tylko na chwilę syci. Pragnie, żebyśmy naprawdę szli najpierw do Niego, żeby On mógł zająć centralne miejsce w naszym sercu, w naszych myślach, w naszych wyborach, w naszych pragnieniach. A wtedy wszystkie inne pragnienia, wybory, relacje stają się piękne, wolne, głębokie i prawdziwe. I tego uczymy się od siostry Faustyny, czytając jej „Dzienniczek”.

s. M. Gaudia Skass ISMM

————————-

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

W poprzednich rozważaniach mogliśmy poznać, jak św. Faustyna rozumiała pokorę, jak w niej wzrastała, jak pracowała nad ukształtowaniem w sobie pierwszej i najważniejszej z cnót. Zalecone przez Matkę Bożą ćwiczenie się w pokorze wydało w jej życiu wspaniałe owoce. Jeśli – jak powiedział znany holenderski psycholog i psychoterapeuta, związany blisko z uczelniami katolickimi i Opus Dei, Gerard van den Aardweg – pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej, to w pełni sprawdziło się to w życiu św. Faustyny. Ona nie tylko osiągnęła tę dojrzałość, potwierdzoną przez Kościół, ale również ukazała piękno i bogactwo pokory.

Owoce pokory

Nie sposób opisać wszystkie owoce pokory w życiu św. Faustyny. Wymienię te, które dotyczą wszystkich. Najpiękniejszym owocem pokory jest bojaźń Boża. W Księdze Przysłów czytamy: Owocem pokory jest bojaźń Pańska, bogactwo, szacunek i życie (Prz 22, 4). Teologowie moraliści uczą, że bojaźnią ogólnie nazywamy uzasadnione poczucie lęku przed możliwym zagrożeniem i utratą wielkich dóbr. Specyficzna bojaźń Boża jest to lęk człowieka przed Bogiem, wynikający z rozumnej konfrontacji małości stworzenia wobec wielkości Stwórcy i możliwości Jego obrażania. Stąd bojaźń Boża jest bliska autentycznej pokorze. Święty Benedykt napisał, że pierwszym stopniem pokory jest właśnie bojaźń Boża. Jako stworzenie człowiek ma wszystko od Boga, jest sługą swego Pana, więc bojaźń Boża jest rzeczą naturalną. Jako dziecko Boga Ojca (Siostra Faustyna zawsze będzie słyszała zwrot córko) człowiek odczuwa wobec Niego bojaźń przepojoną szacunkiem, głęboką pokorą i miłością. Nie ma tu miejsca na lęk niewolnika. Świadomość prawdy o wielkości Bożej, a swej nędzy i małości, przejmuje bojaźnią przed Panem. Ta bojaźń jest początkiem mądrości, wspaniała zapłata dla tych, co według niej postępują (Ps 111, 10). Tę bojaźń – doskonały owoc pokory – Siostra Faustyna osiągnęła, co można dostrzec w pięknym tekście: Wielki majestat Boga, jaki mnie dziś przeniknął i przenika, obudził we mnie wielką bojaźń, ale bojaźń uszanowania, a nie bojaźń niewolniczą, która jest bardzo różna od bojaźni uszanowania. Bojaźń uszanowania rodziła się dziś w sercu moim z miłości i poznania wielkości Boga, i to jest wielką radością duszy. Dusza drży przed najmniejszą obrazą Boga, lecz to jej nie mąci ani przyćmiewa szczęścia. Gdzie miłość przewodniczy, tam wszystko jest dobrze (Dz. 732). Pismo Święte, chcąc podkreślić świętość jakiegoś człowieka, mówi o nim: Człowiek bojący się Boga (np. Dz 10, 2; 17, 17; Kol 3, 22).

Drugim owocem, który obrodził obficie w życiu duchowym Siostry Faustyny i którym obdarowuje innych, jest pożytek ze spowiedzi. Kierując kilka słów do duszy, która pragnie stanowczo dążyć do świętości i odnosić owoc, Siostra Faustyna wskazuje na: bezwarunkową szczerość i otwartość, pokorę i posłuszeństwo. Podkreśla, że dusza nie korzysta należycie z sakramentu pokuty, jeżeli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. Ona nie wie i nie chce dokładnie wniknąć w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego, co by ją uleczyć miało (Dz. 113). Dusza pokorna miłuje prawdę i w świetle prawdy ocenia siebie. Widzi swoje grzechy, wady, najmniejsze nawet plamki, cienie drobne (Dz. 36), bo stale żyje w światłości, w świetle nadprzyrodzonym. Jednak uznając własną nędzę, otwiera się na łaskę Bożą. W każdym przypadku Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś łaskę daje (Jk 4, 6). Nawet tę prawdę w „Dziadach” wyraził Adam Mickiewicz, wkładając w usta księdza Piotra słowa: Czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem? Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał, ja, proch, będę z Panem gadał.

Święta Faustyna żyła prawdą o swojej nędzy przed majestatem Boga. Wobec szatanów, którzy ją obstąpili, wyznała: Jestem najnędzniejsza z grzeszników, a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny (Dz. 320). Powiedziała to z głębokim przekonaniem, świadoma słów Jezusa: Kiedy się uniżasz i wyniszczasz przed majestatem Moim, wtenczas ścigam cię łaskami swoimi, używam wszechmocy, aby cię wywyższyć (Dz. 576). Na początku szóstego zeszytu Siostra Faustyna zapisała słowa, które powiedział jej Pan: Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę moja krew i woda, która wyszła z serca Mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych (Dz. 1602). Bez dobrze odprawionej spowiedzi nie może rozwijać się życie duchowe i nie ma mowy o świętości. Święta Faustyna nie pozostawiła żadnych złudzeń, z mocą podkreślając: Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi, jeżeli nie jest pokorna (Dz. 113).

Kolejnym owocem pokory jest obfitość łask. Siostra Faustyna była o tym głęboko przekonana, dlatego wyznała: O Jezu mój, nie ma nic lepszego dla duszy jak upokorzenia. We wzgardzie jest tajemnica szczęścia; kiedy dusza poznaje, że jest nicością i nędzą sama z siebie, a wszystko, co ma dobrego w sobie, jest tylko darem Bożym, kiedy dusza widzi w sobie wszystko darmo dane, a jej własnością jest tylko nędza, to ją utrzymuje w ustawicznym korzeniu się przed majestatem Bożym, a Bóg widząc duszę w takim usposobieniu, ściga ją swymi łaskami. Taką duszę wywyższa aż do tronu swego, rzuca w jej głąb snop światła, broni jej, jest w jej sercu, łączy się z nią, a wtenczas dusza pozostaje w największym szczęściu, jakiego nikt pojąć nie może (Dz. 593. 282. 132. 512). Jezus podkreślił, że modlitwa duszy pokornej i miłującej rozbraja zagniewanie Ojca i ściąga błogosławieństw morze (Dz. 320). Innym razem przekazał wszystkim: Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych (Dz. 1602). Zwrócił też uwagę na potrzebę wdzięczności za najdrobniejszą łaskę, bo ta wdzięczność zniewala Go do udzielania nowych łask (Dz. 1701).

Szczególnym owocem pokory jest zdolność do ofiary dla ratowania dusz. W czerwcu 1938 roku Siostra Faustyna odprawiała niezwykłe rekolekcje, bo pod przewodnictwem samego Mistrza, Jezusa, który jej powiedział: Modlitwą i cierpieniem więcej zbawisz dusz, aniżeli misjonarz przez same tylko nauki i kazania. Chcę cię widzieć jako ofiarę żywej miłości, która dopiero wtenczas ma moc przede Mną. Musisz być unicestwiona, zniszczona, żyjąca jakoby umarła w najtajniejszym jestestwie swoim. Musisz być zniszczona w tej tajni, gdzie oko ludzkie nigdy nie sięga, a wtenczas będziesz mim ofiarą miłą, całopalną, pełną słodyczy i woni, a moc twoja będzie potężna, za kim prosić będziesz. Na zewnątrz ofiara twoja tak ma wyglądać: ukryta, cicha, przesiąknięta miłością, przepojona modlitwą. Żądam od ciebie, córko Moja, aby ofiara twoja była czysta i pełna pokory, abym mógł mieć w niej upodobanie. Nie będę szczędził ci łaski swojej, abyś mogła spełnić to, czego żądam od ciebie… Wiedz o tym, że ciało i dusza twoja często będzie w ogniu. Chociaż w niektórych godzinach nie będziesz Mnie czuć, ale Ja będę przy tobie. Nie bój się, łaska Moja będzie z tobą (Dz. 1767).

Jak ogromna, głęboka, heroiczna musi być pokora, gdy przyzwala na unicestwienie, na zniszczenie. Taka jest pokora Boga, który wydał samego siebie (por. Rz 8, 32; Ga 1, 3). Taka jest pokora św. Faustyny, której ma imię: ofiara (Dz. 135).

ks. Karol Dąbrowski

—————————

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

Kiedy wychodzę z domu, to mogę idąc szybkim krokiem znaleźć się w ciągu 8 minut przed obrazem Jezusa Miłosiernego w krakowskich Łagiewnikach. Mieszkam tu już ponad 30 lat i obserwowałem, jak skromna zakonnica została wyniesiona na ołtarze, a spokojne miejsce, zwane przez miejscowych Górką, przemieniało się w światowe centrum kultu Bożego Miłosierdzia. Muszę przyznać, że wzrastanie w cieniu tego Sanktuarium miało ważny wpływ na moje życie. Ostatnio uświadomiłem sobie również, że do wielu treści, które przekazała św. Faustyna, musiałem po prostu dorosnąć, zapewne do części z nich nadal dojrzewam.

Spoglądam dziś na obraz, o którego namalowanie Jezus prosił swoją sekretarkę św. Faustynę, a który znajduje niemal w każdym kościele i w wielu domach. Czytam trzy słowa widniejące na nim, którymi często modlę się sam i z rodziną. Wiem, że prawda w nich zawarta jest jedyną sensowną receptą na dziwne czasy, w jakich przyszło nam żyć. Te trzy niepozorne słowa niosą też ze sobą rewolucyjny, ale jedyny skuteczny program dla człowieka, by on wygrał życie. Są tym samym nadzieją dla świata.

Jezu

Nie jestem na pierwszym miejscu. To trudna prawda, bo wymagająca codziennego zmagania z sobą, ale słuszna, mająca na celu moje dobro. Każdy pragnie posiadać umiejętność mądrego decydowania, układania spraw na właściwym miejscu i we właściwej kolejności. To jest możliwe – receptę podał dawno temu św. Augustyn, zapewniając, że tak się stanie, jeśli Boga postawię na pierwszym miejscu. Oddanie pierwszeństwa Bogu zmienia perspektywę patrzenia na wszystko, np. na zaspokajanie potrzeb swoich i rodziny, gromadzenie dóbr materialnych, kryzys wieku średniego, puste gniazdo, samotność u schyłku życia…

Spodobało się Bogu zbawić świat i człowieka przez Wcielenie swego Syna. Odległy niegdyś Bóg zaprasza do bliskiej relacji. Zwracam się bezpośrednio do Niego po imieniu, tak jak On czynił względem ludzi, co zaznaczono na kartach Ewangelii. On nieustannie zaprasza: Zaprzyjaźnij się ze Mną, mów Mi po imieniu, nie obawiaj się poznać Mnie bliżej, zawsze możesz Mnie zawołać, jestem blisko ciebie. Wypowiadając imię Jezus, jednocześnie wyznaję wiarę, ponieważ wypowiadam to, co ono oznacza: Bóg zbawia. Wreszcie użycie wołacza nie jest przypadkowe – proszę Jezusa o pomoc.

W nowszych przekładach Pisma Świętego znajdujemy już raczej formę: Jezusie. Występująca tu, znana ze staropolskich przekładów Biblii czy pieśni religijnych, forma: Jezu wynika z różnych sposobów asymilacji w języku polskim wyrazów obcych o zakończeniach: us. Stąd spotykane też w niektórych tekstach słowo Chryst. Dla mnie to zakorzenione w wielowiekowej tradycji skrócenie imienia Jezusa podkreśla jeszcze bardziej Jego zaproszenie do zażyłej relacji z Nim.

Ufam

To coś więcej niż wierzę w Boga. Święty Jakub w swoim liście napisał, że złe duchy też wierzą i drżą. Chodzi raczej o to, by wierzyć Bogu. Zatem znowu mowa o relacji. Jezus zaprasza do zaryzykowania głębokiej wiary, ponieważ tylko wtedy będę zdolny zobaczyć Jego niepojętą miłość do mnie i jej konsekwencje w moim życiu. Powierzchowność w relacjach z człowiekiem do niczego nie zobowiązuje, nie daje oparcia w chwilach trudnych, gdy potrzebna jest pomoc. Jezus jest inny – cieszy się z każdej relacji, ale delikatnie zachęca: zaufaj Mi jeszcze bardziej.

Ufność jest nacechowana nadzieją. Chrześcijaństwo to religia nadziei. Przygotowujemy się na powtórne przyjście Jezusa, odkrywamy w życiu tęsknotę za naszą prawdziwą Ojczyzną, podążając różnymi ścieżkami wiary. Przekonujemy się coraz bardziej, że zostaliśmy stworzeni do czegoś więcej niż tylko to, co świat może nam zaofiarować. Nadzieja ma w sobie pierwiastek aktywny i twórczy: to pełne inspiracji oczekiwanie na coś pięknego i wspaniałego. Myślę, że można porównać to, o czym piszę, z przygotowaniami do ślubu lub tworzeniem wyjątkowego prezentu dla bliskiej osoby czy z powstawaniem pięknego dzieła: obrazu, rzeźby, kompozycji muzycznej. Jesteśmy szczęśliwi z finału, ale często bardziej wspominamy same przygotowania niż ostateczny efekt.

W zdaniu: Jezu, ufam Tobie słowo: ufam jest orzeczeniem. Ważny jest czas, w jakim ono występuje, bo oznacza, że chodzi tu o życie teraźniejszością, nie o rozpamiętywanie przeszłości ani zajmowanie się mrzonkami. Tu i teraz ufam, podejmując codzienne decyzje zgodne z Jego wolą. A podmiot? Jest domyślny: ja. Wracamy znów do relacji. Może czasem chcielibyśmy, żeby w podpisie obrazu było: ufamy albo ufa się. Jezus pragnie relacji indywidualnej z każdym z nas, ze mną. Nie mogę ukrywać się za cudzym życiem, cudzymi wyborami, zakładać wciąż cudzą maskę. Przed Nim muszę być prawdziwy, tylko wtedy będzie mógł działać w moim życiu bez przeszkód. To trudne, kiedy całe życie pouczano mnie, by nikomu zbytnio nie ufać. Nierzadko sobie samemu nie ufam.

Tobie

Czy nie wystarczyłoby napisać: Jezu, ufam? Pewnie nie, skoro Jezus podał inną formułę. On nie chce niedomówień, bo jest Gwarantem i Celem. On zaczyna i On kończy działanie w moim życiu. Jednocześnie potwierdza, że chce być ze mną na ty, w takiej bliskości jak z przyjacielem. A może – jak opowiadał w jednej ze swoich konferencji ks. Grzywocz – drogę do zaufania Jezusowi trzeba rozpocząć od pokornego wyznania prawdy, jak opisywany przez niego mężczyzna, który przed obrazem Jezusa Miłosiernego szczerze wyznał: Jezu, nie ufam Tobie? Ta szczerość uruchamia naturalną drogę szukania odpowiedzi na pytanie: co stoi na przeszkodzie do bliskiej relacji z Jezusem?

Jakiś czas temu pojawiły się w całej Polsce billboardy, przedstawiające nienarodzone dziecko w matczynym łonie w kształcie serca, z napisem: ufam tobie. Wiele tych plakatów zostało zniszczonych, a na jednym ktoś przekreślił słowo: tobie i napisał: sobie. Pamiętam również baner z manifestacji z napisem: Jezu, ufam sobie. To postawa zupełnie inna od wspomnianego przed chwilą: Jezu, nie ufam Tobie. Postawa prowokacyjnie rzucająca wyzwanie Bogu. Jezus nie zbawia na siłę. On nie chce, aby cokolwiek spowalniało lub utrudniało prawdziwe spotkanie z Nim. Jest cierpliwy, ale ciągle szukający człowieka. Obraz Jezusa Miłosiernego także to wyraża, bo Jezus jest w ruchu. To On pierwszy czyni krok w moim kierunku, wychodząc z ciemności i pustki.

Jezu, ufam Tobie!

Podpis: Jezu, ufam Tobie jest integralnie złączony z obrazem i precyzuje zaproszenie do relacji z Jezusem. Jaki jest Jezus, który mnie zaprasza? Jego spojrzenie jest łagodne, ale odważne, patrzy mi prosto w oczy, chce powiedzieć: tylko ty i Ja. Ma poranione ręce, utrudzone i okaleczone dla mnie. Prawa, podniesiona do błogosławieństwa, oznacza: nie bój się Mnie, nie przychodzę sądzić, wypominać, oskarżać, ale chcę ci błogosławić, chcę twego dobra. Błogosławiąca ręka niejako rozgrzesza, uwalnia, usprawiedliwia, przypomina też o sakramencie pokuty. Lewa ręka wskazuje na serce. Jezus nie chce tylko kolegi czy znajomego, On zaprasza do serca, do żywej i bliskiej relacji. Promienie symbolizują sakramenty: blady – chrztu i sakramentu pojednania, a czerwony – Eucharystii, przestrzenie doświadczania Jego miłosierdzia. Odkrywanie na nowo tajemnicy słowa i sakramentów św. – to droga na całe życie.

Zrozumienie i przyjęcie tej drogi, jaką wskazuje Jezus na tym obrazie, to jedyna nadzieja dla człowieka i świata. Słowa z podpisu obrazu porządkują wartości, uczą pokory, pocieszają, leczą z pychy i egoizmu, uczą służby i świadectwa, uwalniają od lęku. Bez tego programu świat, Kościół, człowiek, zawsze się będzie czegoś obawiał: samotności, śmierci, choroby, szczepionki, władzy, wojny, terroryzmu, prześladowania, ideologii. Chrześcijanin nie musi się bać. Ja nie muszę się bać. Jezus już zwyciężył. A zatem: JEZU, UFAM TOBIE!

Andrzej Grudzień

———————-

„Orędzie Miłosierdzia” 2024, nr 132

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zbiera informacje o kościołach i kaplicach pod wezwaniem św. Siostry Faustyny. Nowe zgłoszenia należy przesyłać, wypełniając formularz z danymi kontaktowymi (pełna nazwa wezwania kościoła, adres korespondencyjny, e-mailowy i telefon) oraz zdjęciem poziomym w formacie jpg na stronie: www.faustyna.pl w zakładce: św. Siostra Faustyna – Kościoły. Wcześniej należy sprawdzić, czy danego kościoła lub kaplicy nie ma już na stronie internetowej.

Święta Siostra Faustyna patronuje w Polsce i na świecie wielu szkołom, dziełom miłosierdzia oraz innym podmiotom, co już można zobaczyć na stronie: faustyna.pl. Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zbiera te informacje. Podmioty, którym patronuje św. Siostra Faustyna należy zgłaszać wypełniając formularz z danymi kontaktowymi (pełna nazwa podmiotu, adres korespondencyjny, e-mailowy i telefon) oraz zdjęciem poziomym w formacie jpg na stronie: www.faustyna.pl w zakładce: św. Siostra Faustyna. Wcześniej należy się upewnić, że danego podmiotu nie ma na stronie internetowej.

Procka misja św. Faustyny, polegająca na przypomnieniu biblijnej prawdy o miłosierdziu Boga, zaowocowała m.in. innymi nadawaniem kościołom i parafiom wezwania: Jezusa Miłosiernego czy Miłosierdzia Bożego. Powstało też wiele Sanktuariów Bożego Miłosierdzia w Polsce i na świecie. Niektóre z nich można zobaczyć w wykazie na stronie:faustyna.pl. warto wspomnieć, że za życia św. Faustyny nie było ani jednej parafii od tym wezwaniem, ani jednego Sanktuarium. Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zbiera te informacje. Sanktuaria Bożego Miłosierdzia należy zgłaszać, wypełniając formularz z danymi kontaktowymi (pełna nazwa podmiotu, adres korespondencyjny, e-mailowy i telefon) oraz zdjęciem poziomym w formacie jpg na stronie: www.faustyna.pl w zakładce: Sanktuaria. Wcześniej należy się upewnić, że danego sanktuarium nie ma na stronie internetowej.

Na posesji klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Walendowie koło Warszawy, została otwarta „Pustelnia Miłosierdzia”, czyli osobny domek (pokój z aneksem, łazienka, oratorium), przeznaczony na indywidualne rekolekcje z Biblią i „Dzienniczkiem” św. Siostry Faustyny. Każdy, kto pragnie wyciszyć się z dala od gwaru miasta, spędzić określony czas w malowniczym miejscu wypełnionym obecnością Boga oraz św. Faustyny, może przyjechać do tej podwarszawskiej miejscowości, wcześniej uzgadniając z siostrami termin pobytu. W dniach pustyni każdej osobie będzie towarzyszyć siostra ze wspólnoty w Walendowie jako duchowy kierownik i przewodnik rekolekcyjny. Można także skorzystać z posługi kapłana oraz uczestniczyć we wspólnotowej modlitwie sióstr w zakonnej kaplicy.

Zobacz zdjęcia w Galerii.

Rekolekcyjne dni pustyni w Walendowie odbywają się według następujących zasad:

  1. Prowadzone są według programu zaproponowanego przez kierownika duchowego – siostrę ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.
  2. Przeżywane są w pełnym milczeniu z wyłączeniem telefonu komórkowego i innych urządzeń elektronicznych.
  3. Uczestnik tych rekolekcji codziennie spotyka się z kierownikiem duchowym (20 minut), z którym dzieli się doświadczeniem spotkania z  Bogiem oraz otrzymuje pomoce do modlitwy na kolejny dzień. Istnieje także możliwość skorzystania z posługi kapłana.
  4. Uczestnik ma zapewniony nocleg oraz posiłki za ustaloną ofiarą.
  5. Czas rekolekcji to minimum jeden pełny dzień z noclegiem, a maksymalnie 8 dni.
  6. Przyjazd na rekolekcje możliwy jest wyłącznie po otrzymaniu potwierdzenia przyjęcia na indywidualne rekolekcje.
  7. Na te dni pustyni należy zabrać Pismo Święte, notatnik oraz zegarek, najlepiej nie w telefonie komórkowym.
  8. Przed rekolekcjami warto odprawić nowennę do Ducha Świętego z prośbą o serce otwarte na Boże działanie!

KONTAKT

s. M. Sebastiana Panuś
ul. Nad Utratą 30
05-830 Nadarzyn
tel.: +48 507 579 521
e-mail: walendow@faustyna.pl
www.walendow.faustyna.pl

Walendów to malownicza wieś – położona 20 km od centrum Warszawy, na terenie której  znajduje się kilkanaście zbiorników wodnych, m.in. Staw Oborowy, Staw Młyński. Hrabia Gustaw Przeździecki podarował Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia majątek, w którym pobudowano klasztor i obiekty dla dzieła apostolskiego

W klasztorze  Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Walendowie, który istnieje od 1913 roku z fundacji hrabiego Gustawa Przeździeckiego, dwukrotnie przebywała św. Faustyna Kowalska na rekolekcjach w 1932 roku i  czasie kilkutygodniowego pobytu w 1936 roku. Na terenie klasztoru znajduje się także aleja drzew, które pamiętają Apostołkę Bożego Miłosierdzia i są świadkami jej spotkań z Bogiem.

Osoby z wielu krajów świata, uczestniczące w dziele „Nieustannej Koronki do Miłosierdzia Bożego”, modlą się nie tylko we własnych potrzebach, ale także proszą o „miłosierdzie dla nas i całego świata”. Intencja szczegółowa na październik: o wiarę i miłość w rodzinach oraz o pojednanie małżeństw rozbitych i przeżywających kryzysy.

Dzieło „Nieustannej Koronki” jest odpowiedzią na prośbę Jezusa, by nieustannie błagać o „miłosierdzie dla nas i całego świata”. Prowadzi je Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na stronie: www.faustyna.pl od 2011 roku. Może w nim uczestniczyć każdy internauta, który wypełni krótki formularz wpisowy i choćby jeden raz zadeklaruje odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego, którą Jezus podyktował św. Siostrze Faustynie.

W życiu religijnym Kościoła w Polsce bardzo mocno zakorzeniła się piękna tradycja październikowych nabożeństw różańcowych. Odbywają się one w każdym kościele, w kaplicach, wspólnotach… W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach to nabożeństwo odprawiane jest w kaplicy klasztornej z łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego i grobem św. Faustyny codziennie o 19:00, a w niedziele i święta oraz pierwszy piątek miesiąca o 18:30. Do modlitwy różańcowej w Krakowie-Łagiewnikach można się włączyć także przez transmisję on-line. Rozważania różańcowe w duchu miłosierdzia Boskiego i ludzkiego (także z tekstami św. Siostry Faustyny) są też dostępne w sklepie „Misericordia”  w łagiewnickim Sanktuarium i na stronie internetowej: www.faustyna.pl

Odmów za niego tę Koronkę, której cię nauczyłem (Dz. 1565). Tak mówił Jezus do św. Siostry Faustyny i o to prosi dzisiaj także nas. Z tego pragnienia Jezusa 11 lat temu w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach narodziło się dzieło „Koronki za konających”, które prowadzi Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Tylko w ubiegłym roku osoby należące do tego dzieła towarzyszyły modlitwą prawie 47 000 umierających.

To pragnienie – by ratować dusze nawet w ostatnim momencie ich życia, by przychodzić im z pomocą w najtrudniejszej godzinie, gdy są najsłabsi, a dokonują najważniejszego wyboru, który dotyczy wieczności – Jezus rozpalił najpierw w życiu samej Siostry Faustyny. Już jako kilkunastoletnia dziewczyna, gdy podejmowała pracę w Łodzi, jednym z warunków postawionych przez nią było towarzyszenie umierającym. Po wstąpieniu do klasztoru jeszcze bardziej zaangażowała się w niesienie pomocy konającym: modliła się za nich, co godzinę wznosząc akty strzeliste w ich intencji, podejmowała większe umartwienia w piątki, np. o trzeciej po południu biczowanie na długość Psalmu 50., zachęcała siostry i wychowanki przy pracy, by wspólnie wspierać odchodzących z tej ziemi. Kiedy po południu przyszłam do ogrodu – zapisała w „Dzienniczku” – powiedział mi Anioł Stróż: „Módl się za konających”. I zaraz zaczęłam różaniec za konających z ogrodniczkami. Po skończonym różańcu zaczęłyśmy różne modlitewki za konających. Po skończonych modlitwach wychowanki zaczęły sobie wesoło rozmawiać. Pomimo ich gwaru usłyszałam w duszy te słowa: „Módl się za mnie”. Kiedy nie mogłam dobrze zrozumieć tych słów, odsunęłam się o parę kroków od wychowanek, zastanawiając się, kto by to był, co mi każe się modlić. Wtem usłyszałam te słowa: „Jestem siostra… módl się za mnie, aż ci powiem, kiedy masz przestać; jestem w konaniu”. (…) Modliłam się tak od godziny trzeciej do godziny piątej. O godzinie piątej usłyszałam te słowa: „Dziękuję”. Zrozumiałam, że już skonała. Jednak na drugi dzień w czasie Mszy św. modliłam się gorąco za jej duszę. Po południu przyszła kartka, że siostra… o tej a tej godzinie umarła. Zrozumiałam, że była to ta godzina, w której mówiła do mnie – módl się za mnie (Dz. 314).

Wspieranie konających w ostatnich latach życia Siostry Faustyny stało się jednym z głównych nurtów jej apostolskiego zaangażowania. Przynaglał ją do tego wielokrotnie sam Jezus, mówiąc: Módl się, ile możesz, za konających, wypraszaj im ufność w Moje miłosierdzie, bo oni najwięcej potrzebują ufności, a najmniej jej mają. Wiedz o tym, że łaska wiecznego zbawienia niektórych dusz w ostatniej chwili zawisła od twojej modlitwy (Dz. 1777). Czasem żądał od niej wsparcia konkretnej osoby: Pójdziesz do konającego grzesznika – mówił – i będziesz odmawiać tę Koroneczkę, a przez to wyprosisz mu ufność w Moje miłosierdzie, gdyż już jest w rozpaczy (Dz. 1797). Nagle – zapisała Siostra Faustyna – znalazłam się w nieznanej chacie, gdzie konał starszy już człowiek w strasznych mękach. Wkoło łoża było mnóstwo szatanów i płacząca rodzina. Gdym się zaczęła modlić, rozpierzchły się duchy ciemności z sykiem i odgrażaniem mi; dusza ta uspokoiła się i pełna ufności spoczęła w Panu (Dz. 1798).

W sposób mistyczny Siostra Faustyna widziała, co dokonuje się w chwili śmierci, jak wielka jest walka o duszę każdego człowieka i sąd nad jego życiem. Była m.in. przy konaniu marszałka Józefa Piłsudskiego i widziała sąd nad nim: Ujrzałam pewną duszę, która się rozłączała od ciała w strasznych mękach – zapisała w „Dzienniczku”. – O Jezu, kiedy to mam pisać, drżę cała na widok okropności, które świadczą przeciw niemu… Widziałam, jak wychodziły z jakiejś otchłani błotnistej dusze małych dzieci i większych, jakie dziewięć lat; dusze te były wstrętne i obrzydliwe, podobne do najstraszniejszych potworów, do rozpadających się trupów, ale te trupy były żywe i głośno świadczyły przeciw duszy tej, którą widzę w skonaniu. A dusza, którą widzę w skonaniu, jest to dusza, która była pełna zaszczytów i oklasków światowych, a których końcem jest próżnia i grzech. Na koniec wyszła niewiasta, która trzymała jakoby w fartuchu łzy, i ta bardzo świadczyła przeciw niemu (Dz. 425). Gdy później spowiednik ks. Michał Sopoćko zapytał ją, czym zakończył się ten sąd, odpowiedziała: Zdaje się, miłosierdzie Boże za przyczyną Matki Boskiej zwyciężyło. Towarzyszenie śmierci marszałka Piłsudskiego utwierdziło ją w przekonaniu, że w godzinie śmierci wszyscy jesteśmy równi bez względu na to, kim kto był w ziemskim życiu, czy żył na salonach czy w nędznej chacie, bo w czasie śmierci każdy ujrzy wszystkie czyny swoje w całej nagości i nędzy, nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży (Dz. 426).

Jezus nie tylko przynaglał Siostrę Faustynę do modlitwy za konających, w sposób mistyczny wprowadzał ją w tajemnicę śmierci, ale także dał jej narzędzie do świadczenia miłosierdzia wobec nich, a jest nim ufnie odmawiana Koronka do Miłosierdzia Bożego, z którą związał obietnice szczęśliwej i spokojnej śmierci, bez lęku i przerażenia. Mówił: Każdą duszę bronię w godzinie śmierci, jako swej chwały, która odmawiać będzie tę Koronkę albo przy konającym inni odmówią – jednak odpustu tego samego dostępują. Kiedy przy konającym odmawiają tę Koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę, i poruszą się wnętrzności miłosierdzia Mojego, dla bolesnej męki Syna Mojego (Dz. 811). Podobną obietnicę dał Jezus tym, którzy czcić będą Jego obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie; czcić, czyli ufną modlitwę łączyć z uczynkami miłosierdzia wobec bliźnich: Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały (Dz. 48). Siostra Faustyna nieraz miała okazję, by zobaczyć jak sprawdzają się Jezusowe obietnice, jak wielką moc ma ufna modlitwa i jak ogromną ulgę przynosi umierającym nawet tak prosty akt, jak choćby z wiarą pokropienie święconą wodą.

W naszych czasach niechętnie mówi się o śmierci, a jeszcze mniej o tym, by stworzyć jak najlepsze warunki odchodzącym z tego świata i zadbać o ich szczęśliwą i spokojną śmierć. Współczesna cywilizacja proponuje takie rozwiązania jak aborcja i eutanazja i to przewrotnie onazywa prawem człowieka i miłosierdziem wobec cierpiących. A przecież nie na tym polega prawdziwa miłość ani troska o konających. Współczesna cywilizacja – hołdująca wygodzie i przyjemności, uciekająca od tematu cierpienia i śmierci – w rzeczywistości jest cywilizacją śmierci fizycznej i duchowej. Mimo pomijania i przemilczania tego tematu, śmierć wcześniej czy później przychodzi na każdego. Na świecie w każdej chwili ktoś przekracza progi śmierci i decyduje o swej wieczności. Najczęściej śmierć zaskakuje, jest niespodziewana, dotyka nie tylko chorych i starych, ale także młodych i w pełni sił. W każdym dniu z powodu choroby, podeszłego wieku, wojen, katastrof, przemocy czy innych powodów odchodzą z tej ziemi dziesiątki tysięcy ludzi. Tylko z głodu co minutę umiera 11 osób, co 4,4 sekundy umiera na świecie dziecko do piątego roku życia (raport ONZ), a co 40 sekund ktoś na świecie popełnia samobójstwo.

Spieszą tym ludziom z pomocą osoby o wielkim sercu i z wyobraźnią miłosierdzia: rodzina, bliscy, lekarze, pielęgniarki i wolontariusze w hospicjach, którzy nie tylko myślą o uldze w cierpieniu, ale także troszczą się o zbawienie duszy umierających bliskich i pacjentów, modląc się i choćby wysyłając sms z ich imionami na numer 505 060 205. Ten sms automatycznie rozsyłany jest do osób, które w danym dniu i godzinie gotowi są towarzyszyć konającym modlitwą Koronki do Miłosierdzia Bożego. Takich osób jest wiele. Tylko w tym roku do dzieła „Koronki za konających” włączyli się ludzie z ponad 30 krajów świata i to tak odległych, jak USA, Indie, Burkina Faso, Mauritius, Kenia, Kongo, Uganda, Brazylia, Argentyna, Paragwaj, Kolumbia, Meksyk, Kanada czy mało chrześcijańskich, jak Turcja, Belgia, Czechy czy Norwegia. Z krajów europejskich najwięcej jest Polaków, Włochów, Hiszpanów i Francuzów. W tym dziele uczestniczą także ci, którzy nie mogąc czuwać o stałej porze, wspierają je finansowo.

Więcej o tym dziele na stronie: faustyna.pl i jej ośmiu wersjach językowych.

  1. M. Elżbieta Siepak ISMM

—————–

Tekst publikowany w 131 numerze „Orędzia Miłosierdzia”.

„Dzienniczek” św. Faustyny, który cieszy się ogromną popularnością, w Polsce poszukiwany jest także w językach obcych. Na adres klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w łagiewnickim Sanktuarium często trafiają zapytania o możliwość takiego zakupu, a także o reprodukcje obrazu Jezusa Miłosiernego z podpisem w językach obcych. Odpowiadając na zapotrzebowanie pielgrzymów i korespondentów, Wydawnictwo Misericordia troszczy się o to, by w łagiewnickiej księgarni były „Dzienniczki” w językach obcych oraz obrazy Jezusa Miłosiernego z podpisem w językach obcych. Te ostatnie można też zamawiać w różnych formatach, na różnych materiałach i w różnych językach, pisząc na adres: zamówienia@misericordia.faustyna.net.

Posługa Wydawnictwa Misericordia służy dziełu głoszenia orędzia Miłosierdzia, więc w firmowej księgarni w łagiewnickim Sanktuarium (obok bazyliki) można nabyć także inne pozycje książkowe związane z życiem, misją i duchowością św. Siostry Faustyny  oraz dewocjonalia i pamiątki. Sklep internetowy funkcjonuje pod adresem: www.misericordia.faustyna.pl

Wiosna to czas budzenia się przyrody, ale także naszych serc i pragnień. Ten  czas można przeżyć właśnie w Kiekrzu na odpoczynku i spacerach albo na indywidualnych rekolekcjach z Biblią i „Dzienniczkiem” św. Siostry Faustyny. Rekolekcje odbywają się według programu, jaki proponuje kierownik duchowy (siostra ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia) w całkowitym milczeniu, z wyłączeniem telefonu komórkowego i innych urządzeń elektronicznych.
Do dyspozycji : kaplica – Sanktuarium, nocleg, posiłki (według potrzeb) piękna okolica z Małym Jeziorem Kierskim (miejsce objawienia Pana Jezusa św. Faustynie). Z tych rekolekcji mogą skorzystać wszystkie osoby, które tego pragną. Zgłoszenia prosimy kierować na mailowy: domkiekrz@faustyna.pl

 

Ostatni rok przyniósł dalszy postęp prac na budowie Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku. Zakończono prace kamieniarskie cokołów, schodów zewnętrznych i zjazdu dla osób niepełnosprawnych. Sukcesywnie odbywał się biały montaż w zakresie branży sanitarnej oraz montaż osprzętu elektrycznego, a także montaż stolarki wewnętrznej w świątyni i domu pielgrzyma.

Plany na 2024 rok to montaż ślusarki, dokończenie montażu stolarki aluminiowej i drewnianej w całym nowobudowanym obiekcie, finalizacja prac wykończeniowych. Ponadto będą kontynuowane prace branży sanitarnej i elektrycznej w zakresie białego montażu, montaż osprzętu elektrycznego i teletechnicznego. Zadaniem na bieżący rok jest również wykonanie wszystkich prac adaptacyjnych w tymczasowej kaplicy i połączenie w funkcjonalną całość nowobudowanych obiektów z istniejącymi. W miarę zebranych funduszy w planie są również prace związane z zagospodarowaniem terenu w zakresie parkingów, ogrodzenia, bramy wjazdowej i terenów zielonych.

Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku wznoszone jest przez Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia dzięki ofiarom, jakie na ten cel składają czciciele Bożego Miłosierdzia i ludzie dobrej woli. Siostry dziękują za każdy dar serca, który sprawia, że w miejscu pierwszego objawienia Jezusa Miłosiernego św. Siostrze Faustynie rośnie świątynia, i proszą o dalsze wsparcie. Za wszystkich, którzy duchowo i materialnie wspierają budowę Sanktuarium, siostry modlą się razem z wiernymi w Godzinie Miłosierdzia i słowami Koronki do Miłosierdzia Bożego siostry, a każdego 22 dnia miesiąca za wszystkich dobroczyńców odprawiana jest Msza Święta.

Ofiary na rozbudowę Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku można wpłacać na konto:

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
Stary Rynek 14/18
09-404 Płock

Bank PEKAO SA
I O w Płocku
ul. Kolegialna 14a

KOD SWIFT: PKOPPLPW

PLN Numer IBAN: 72 1240 3174 1111 0000 2890 0836
USD Numer IBAN: 56 1240 3174 1787 0010 1057 7746
EUR Numer IBAN: 28 1240 3174 1978 0010 1057 7818